Mortimer Carole - Szansa na ...

Mortimer Carole - Szansa na milość(1), Książki - Literatura piękna, H 2011- ostatnie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->CAROLE MORTIMERSzansa na miłość1ROZDZIAŁ PIERWSZY- Słuchaj, Dizzy! Zaczynam wariować! Jeżeli w najbliższym czasie niezdarzy się coś, co wyrwie mnie z tego miejsca, to będą musieli zamknąć mnie wprawdziwym więzieniu za zabicie własnego wuja!Dizzy odsunęła słuchawkę od ucha, w głosie przyjaciółki brzmiałarozpacz.- Jak mam to rozumieć, Christi, kochanie? - Dizzy wolno cedziła słowa,prawdopodobnie po to, aby w trakcie krótkich przerw w tej przemowie Christimogła nabrać powietrza w złaknione płuca. Już od pięciu minut, od chwili gdypodniosła słuchawkę, ogarniało ją współczucie dla przyjaciółki.- A więc wizyta u wuja nie odnosi skutku? - Znowu odsunęła słuchawkęod umęczonego ucha, a Christi zaczęła dokładnie opowiadać o swoim pobycie wLake District.kpiła z Christi.- Nigdy nie podejrzewałam cię o znajomość takich słów -żartobliwie- Mówię serio, Dizzy - stwierdziła zapamiętale Christi. - Nie mogę tegojuż dłużej wytrzymać, muszę wyrwać się stąd w jakikolwiek sposób. A to zkolei stanie się przyczyną zupełnego zaprzepaszczenia wszelkiej szansy nazgodę wuja, abym wreszcie dostała swoje pieniądze w dniu dwudziestychpierwszych urodzin!Dizzy stwierdziła ze smutkiem,żeChristi zawsze miała skłonności dodramatyzowania, co trochę brało się stąd,żechciała zostać aktorką. Dizzywątpiła jednak bardzo,żebyChristi mogła uczynić jakiś desperacki krok, a już zpewnością nie wtedy, gdy tak bardzo zależało jej na utrzymaniu zwykłej pogodyducha. Z drugiej jednak strony ten Zachariah Bennet musi być niezłympotworem, jeśli sprawił,żeChristi tak nastroszyła piórka!RS2- Przed tobą jest już tylko miesiąc oczekiwania - delikatnie przypomniałaprzyjaciółce.- Trzy tygodnie i pięć dni - ostro poprawiła Christi.- Liczyłam! Jestem przekonana,żebyłabym w stanie zamordować go,pozbyć się ciała i potem zniknąć.Dizzy nic nie mogła na to poradzić, ale parsknęłaśmiechemna tęniezwykłą gwałtowność u kobiety, która na co dzień - jeśli to było możliwe -starała się nie nadepnąć nawet na mrówkę. Cały poprzedni tydzień Christiprzebywała w towarzystwie swego wuja w jego domu w Lake District. Chciałaprzekonać człowieka, który zarządzał jej spadkiem do chwili, aż będziepełnoletnia,żepowinna nim sama dysponować. Chodziło o nabycie przez niąpraw do niezłej sumki, którą rodzice pozostawili jej przed trzema laty, w chwiliswojejśmierci.Christi wiedziała,żejeśli nie uda jej się przekonać wuja, będziedostanie po prostu automatycznie. Dizzy rozumiała bardzo dobrze,żezamordowanie wuja i pogrzebanie go w bezimiennym grobie z pewnościąnaraziłoby na szwank wrażenie, które Christi starała się zawsze sprawiać naludziach.- A co w nim jest takiego złego? - Dizzy zmarszczyła brwi zzakłopotaniem.- Jest nudny i zacofany, spędza całe dnie na pisaniu historycznychksiążek, których i tak nikt nie zamierza czytać.- Och, nie powiedziałabym -łagodniesprzeciwiła się Dizzy. - Uważam,żejego książka o Rzymianach jest bardzo ciekawa...- Nie mogę twoich sądów o literaturze uważać za coś nie do podważenia,skoro potrafisz spędzić pół godziny wpatrując się w dziecięcy pamiętnik -stwierdziła pogardliwie Christi.musiała czekać do chwili, kiedy skończy dwadzieścia jeden lat. Wtedy pieniądzeRS3A także rozkoszując się każdą chwilą - pomyślała Dizzy ze złośliwymwyrazem twarzy. Wiedziała jednak,żeChristi nie byłaby w stanie słuchać o tymteraz, gdy jest w tak podłym nastroju.- Upewniałam się, czy był to odpowiedni prezent dla piętnastolatki -broniła się bez urazy.- Domyślam się,żedla jednego z twoich chrześniaków - westchnęłaprzyjaciółka. - Ilu ich masz?- Sześcioro - oznajmiła z dumą. - A jeśli o to ci chodzi, to ten pamiętnikbardzo podobał się Sarah.- Jedyną rzeczą, która mnie w tej chwili interesuje, jest to, jak się stądwydostać - jęknęła Christi. - Czy wiesz,żejeśli mój wuj akurat nie pracuje, towtyka nos w naukowe książki? Takie właśnie jest Castle Haven, droga Dizzy -dodała gorzko. - Ogromny, monstrualny zamek wciśnięty wśrodekjeziora i gór!zabrzmiało szaleństwo. - Nigdy nie przypuszczałam,żemogłabym darzyćwspółczuciem wołowy udziec! Pytam cię, Dizzy, kto słyszał,żebychodzić podomu w grubej bluzie, i to w czerwcu!- Zamek? - powtórzyła z zainteresowaniem. - Czy...- Dizzy, to jest stary zamek z przeciągami! - przerwała niecierpliwieChristi. - To coś sterczy wśrodkuczegoś, co jest nigdzie. I jeżeli mój wuj majakichkolwiek przyjaciół w sąsiedztwie, to ja z pewnością ich nie poznałam. Toprawdziwa klęska, Dizzy. Wczoraj poszłam spać o pół do dziesiątej. Pół dodziesiątej! - powtórzyła.W przypadku Christi było to niewiarygodne. Po raz pierwszy podczas tejrozmowy Dizzy uwierzyła przyjaciółce, bo wiedziała,żeChristi jest nocnymmarkiem i nie kładzie się nigdy przed dziesiątą wieczór. Sytuacja musiała więcbyć bardziej rozpaczliwa, niż przedstawiła to Christi.- Jak mam przekonać wuja,żejestem odpowiedzialnym, dorosłymczłowiekiem, dojrzałym na tyle, aby móc dysponować własnymi pieniędzmi?To tak, jakby mieszkało się w potwornie wielkiej lodówce. - W głosie jejRS4Jeśli teraz ulegnę swemu pragnieniu, będę musiała zacisnąć mu dłonie na gardlei wytrząsnąć z niegożycie.Dopiero wtedy odsunę od siebie nudę - jęknęławzburzona. Dizzy powstrzymała tym razem cichy chichot, rozpaczliwiepróbując przystosować się do powagi sytuacji.- Teraz rozumiem, w jaki sposób miałoby go to skłonić do przemyśleń -powiedziała wreszcie z kwaśną miną.- Do tej pory uważa,żejestem nieodpowiedzialna, bo porzuciłam collegedla szkoły dramatycznej - stwierdziła Christi z zatroskaniem.Dizzy parsknęłaśmiechem.- Jeśli on uważa,żejesteś nieodpowiedzialna, to boję się nawet pomyśleć,co powiedziałby o mnie. Christi, dlaczego nie...- Cholera, słychać gong na obiad - w jej głosie pobrzmiewał desperackiton. - Mój wuj „nie znosi opieszałości". - Christi zmieniła ton, który przybrałżejest to cytat. - Dizzy, spróbuj wymyślić jakiś wiarygodny pretekst,żebymmogła wrócić do Londynu, zanim zupełnie oszaleję - mówiła tragicznym tonem.Dizzy odłożyła słuchawkę znacznie później niż przyjaciółka, a wyraz jejtwarzy był tak mądry, jak gdyby właśnie kończyła przygotowania sardeli nagrzance, co zresztą stanowiło jej obiad. Uwielbiała ryby i jadła je naśniadanie,obiad i kolację. Jeśli tylko mogła i była sama, folgowała do woli swymzachciankom, co nie zdarzało się zbyt często, bo ktoś, komu przez cały czaskręcą się pod nogami koty i pies, nigdy nie jest sam. Zazdrośnie strzegłaswojego obiadu, bo trzy zwierzaki próbowały go ukraść z talerza, z któregowłaśnie jadła. Doprawdy, mogłaby uciąć sobie z Christi pogawędkę na tematgodnych pożałowania manier jej przyjaciół.Z zadowoleniem rozejrzała się po mieszkaniu, podziwiając jegoszlachetny wystrój i wygodne meble. Jednocześnie w myśli dziękowałaprzyjaciółce za to,żezaprosiła ją do siebie, aby opiekowała się zwierzętamiznamiona surowej wymówki, a specjalnie akcentując ostatnie słowa zaznaczyła,RS5 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kazimierz.htw.pl