Montesquieu Charles de (Monteskiusz) - O duchu praw, książki, filozofia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu
przez
MONTESQUIEU
O duchu praw
ł. -żń
W niniejszym wydaniu zachowano przypisy autora, natomiast, ze względów technicznych,
pominięto niezmiernie liczne odsyłacze do źródeł, które świadczą o olbrzymiej erudycji
wielkiego pisarza, ale które dla dzisiejszego polskiej czytelnika nie przedstawiają interesu.
PRZEDMOWA
Jeżeli w nieskończonej mnogości rzeczy składających tę książką znalazłaby się taka, która,
wbrew memu spodziewaniu, mogłaby stać się obrazą, z pewnością nie pomieściłem jej
w złym zamiarze. Nie mam z natury ducha skłonnego do przygany. Platon dziękował
niebu, iż urodził się za czasów Sokratesa; ja składam dzięki niebiosom, iż pozwoliły mi
zrodzić się pod rządem, pod którym żyję, i że kazały mi słuchać tych, których kocham.
Proszą o jedną łaskę, a lękam się, iż proszą daremnie; a to aby czytelnik nie sądził
o pracy dwudziestu lat z chwilowej lektury; aby pochwalił albo zganił całą książkę, a nie
kilka zdań. Jeżeli ktoś chce dochodzić myśli autora, może ją odkryć jedynie w myśli dzieła.
Najpierw badałem ludzi, i spostrzegłem, iż w nieskończonej rozmaitości praw i oby-
czajów nie powodują się oni wyłącznie kaprysem.
Postawiłem zasady; za czym ujrzałem, jak poszczególne wypadki naginają się do nich
jakoby same z siebie; jak dzieje wszystkich narodów są jeno ich następstwem; jak każde
poszczególne prawo wiąże się z innym prawem, lub wypływa z innego, ogólniejszego.
Kiedym się cofnął do starożytności, starałem się przejąć jej duchem, aby nie upo-
dabniać wypadków najzupełniej różnych, i nie przeoczyć różnic w tych, które zdają się
podobne.
Nie wysnułem swoich zasad z własnych rojeń, ale z natury rzeczy.
Niejedna prawda stanie się tu zrozumiała dopiero wówczas, kiedy ujrzymy łańcuch
wiążący ją z innymi. Im bardziej ktoś zastanowi się nad szczegółami, tym bardziej uczu-
je niezłomność zasad. A nie podałem tu wszystkich szczegółów; któż bowiem mógłby
powiedzieć wszystko bez obawy śmiertelnej nudy?
Czytelnik nie znajdzie tu owych ostrych rysów, tak znamiennych dla dzisiejszych
dzieł. Skoro się patrzy na rzeczy z pewnej perspektywy, ostrości te zacierają się; rodzą się
one zwykle jedynie stąd, iż myśl przechyla się cała na jedną stroną i zaniedbuje wszystkie
inne.
Nie piszę po to, aby przyganiać rzeczom ustalonym w jakimkolwiek kraju. Każdy
naród znajdzie tu racje swoich zasad i wysnuje ten naturalny wniosek, iż próby odmiany
przystały jedynie tym, którzy są dość bystrzy, aby genialnym spojrzeniem przeniknąć cały
ustrój Państwa.
Nie jest rzeczą obojętną, aby lud był oświecony. Przesądy urzędników zaczęły się od
przesądów narodu. W czasach ciemnoty ludzie nie wątpią o niczym, nawet kiedy czynią
najwięcej złego; w epoce światła, drżą nawet wówczas, kiedy czynią najwięcej dobrego.
Czuje się dawne nadużycia, widzi się sposób naprawy; ale widzi się nadużycia nawet i w tej
naprawie. Zostawia się złe, jeśli się lęka gorszego; zostawia się dobre, jeśli się wątpi o lep-
szym. Patrzy się na części jedynie po to, aby sądzić o całości; bada się wszystkie przyczyny,
aby oglądać wszystkie skutki.
Gdybym mógł sprawić tyle, aby każdy znalazł nowe pobudki miłowania swoich obo-
wiązków, swego władcy, swojej ojczyzny, swoich praw; gdyby ludzie mogli lepiej uczuć
swoje szczęście w każdym kraju, pod każdym rządem, na każdym stanowisku, uważałbym
się za najszczęśliwszego ze śmiertelnych.
Gdybym mógł sprawić, aby ci, którzy rozkazują, pomnożyli swą wiedzę w zakresie
swojej władzy, ci zaś, którzy słuchają, aby znaleźli nową przyjemność w posłuchu, uwa-
żałbym się za najszczęśliwszego ze śmiertelnych.
Uważałbym się za najszczęśliwszego ze śmiertelnych, gdybym mógł sprawić, aby ludzie
wyleczyli się ze swych przesądów. Nazywam tu przesądami nie to, co sprawia, że ludzie
są nieświadomi pewnych rzeczy, ale co sprawia, że są nieświadomi siebie samych.
Starając się oświecić ludzi, można najsnadniej uprawiać tę ogólną cnotę, która ogar-
nia miłość wszystkich. Człowiek, ta gibka istota, poddająca się w społeczności myślom
i wpływom cudzym, zarówno zdolny jest poznać własną naturę, kiedy mu ją ktoś ukaże,
jak stracić jej poczucie, kiedy mu się ją ukrywa.
Wiele razy zaczynałem i wiele razy porzucałem to dzieło; tysiąc razy rozrzucałem na
wiatr zapisane kartki; czułem co dnia niemal omdlewanie rodzicielskiej ręki. Szedłem
za swoim przedmiotem bez planu; nie znałem ani prawideł, ani wyjątków; znajdowałem
prawdę tylko po to, aby ją stracić. Ale skoro odkryłem swoje zasady, wszystko, czego
O duchu praw
szukałem, zbiegło ku mnie; i, w ciągu dwudziestu lat, patrzałem, jak moje dzieło poczyna
się, rośnie, postępuje i dobiega końca.
Jeżeli to dzieło będzie miało powodzenie, wiele będę zawdzięczał wspaniałości jego
przedmiotu: mimo to nie sądzę, abym zupełnie wyzuty był z talentów. Kiedy ujrzałem
to, co tylu wielkich ludzi we Francji, Anglii i Niemczech napisało przede mną, uczu-
łem podziw; ale nie straciłem otuchy.
a a aar
, powiedziałem sobie
z Corregiem.
¹
Dla zrozumienia pierwszych czterech ksiąg tego dzieła trzeba pamiętać, iż to, co nazy-
wam w republice
c
, jest to miłość ojczyzny, inaczej miłość równości. Nie jest to cnota
moralna, ani cnota chrześcijańska; jest to cnota
pca
; ona jest sprężyną rządu re-
publikańskiego, jak
hr
sprężyną monarchii. Nazwałem tedy
c pc
miłość
ojczyzny i równości. Począłem nowe myśli, trzeba było tedy znaleźć nowe słowa albo dać
starym nowe znaczenia. Ci, którzy tego nie zrozumieli, przypisali mi niedorzeczności,
które wywołałyby oburzenie w każdym kraju, ponieważ w każdym kraju społeczeństwo
żąda moralności.
Dalej trzeba zważyć, iż zachodzi ogromna różnica między zdaniem, iż pewna cecha,
odcień charakteru lub cnota nie jest sprężyną danego ustroju, a powiedzeniem, iż nie
w tym ustroju. Gdybym powiedział: kółko lub ten ząbek nie są sprężyną wprawiającą
w ruch ten zegarek; czyżby to znaczyło, że nie ma ich w zegarku? Tak samo cnoty moralne
i chrześcijańskie nie są wyłączone z monarchii, jak nie jest z niej wyłączona cnota poli-
tyczna. Słowem, honor istnieje w republice, mimo iż sprężyną jej jest cnota polityczna;
cnota polityczna istnieje w monarchii, mimo że sprężyną monarchii jest honor.
Wreszcie,
ac
człowiek, o którym jest mowa w księdze III, rozdz. , nie jest to za-
cny człowiek w rozumieniu chrześcijańskim, ale w rozumieniu politycznym, posiadający
cnotę polityczną, o której mówiłem. Jest to człowiek, który kocha prawa swego kraju
i który działa pod wpływem miłości praw swego kraju. Dałem nowe światło wszystkim
tym rzeczom w niniejszym wydaniu, określając jeszcze wyraźniej pojęcia: jakoż, w więk-
szości ustępów, gdzie wprzód użyłem słowa
ca
, wstawiłem
ca pca
.
¹
waa aura
— Przedmowy tej nie ma w pierwszych wydaniach. Jest ona odpowiedzią na współczesne
krytyki, które widziały zniewagę rządu, niemal zbrodnię obrazy majestatu w tym, aby ktoś nie uznawał cnoty
jako podstawy monarchii. (Przyp. tłum.).
O duchu praw
KSIĘGA PIERWSZA. O PRAWACH W OGÓLNOŚCI.
ł . .
Prawa, w najrozciąglejszym znaczeniu słowa, są to konieczne stosunki, wypływające z na-
tury rzeczy. W tym pojęciu, wszystkie istoty mają swoje prawa; Bóstwo ma swoje prawa;
duchy wyższe od człowieka mają swoje prawa; zwierzęta mają swoje prawa; człowiek ma
swoje prawa.
Ci, którzy rzekli, iż „ślepy traf wydał wszystkie zjawiska, które widzimy na świecie”,
powiedział wielką niedorzeczność: cóż bowiem może być niedorzeczniejszego, niż ślepy
traf, który by wydał rozumne istoty?
Istnieje tedy pra-rozum; prawa zaś, są to stosunki zachodzące między nim a rozma-
itymi istotami, i stosunki tych rozmaitych istot między sobą.
Bóg jest w stosunku do wszechświata, jako jego stwórca i zachowawca. Prawa, wedle
których go stworzył, są te same, wedle których go utrzymuje. Działa wedle tych prawideł,
bo je zna; zna je, bo je uczynił; uczynił je, bo wynikają z jego mądrości i potęgi.
Skoro widzimy, iż świat, powstały z ruchu materii i pozbawiony inteligencji, istnieje
ciągle, muszą snadź jego ruchu podlegać niezmiennym prawom. Gdyby można było sobie
wyobrazić inny świat niż nasz, musiałby mieć stałe prawidła, albo by się rozpadł.
Tak więc dzieło stworzenia, które wydaje się dowolnym aktem, nastręcza nam prawi-
dła równie niezmienne, jak fatalizm ateuszów. Niedorzecznością byłoby rzec, iż Stwórca
bez tych prawideł mógłby władać światem, skoro świat nic mógłby trwać bez nich.
Te prawidła są niewzruszenie ustanowionym związkiem. Pomiędzy jednym a dru-
gim poruszającym się ciałem wszystkie ruchy udzielają się, rosną, słabną, ustają, wedle
stosunku masy i chyżości; każda rozmaitość jest
dac
, każda zmiana
rwa
.
Poszczególne istoty myślące mogą mieć prawa, które same utworzyły: ale mają też
i takie, których nie utworzyły same. Zanim istniały jestestwa myślące, były one
;
miały tedy możebne stosunki, a tym samym możebne prawa. Zanim istniały ustanowio-
ne prawa, istniały
stosunki sprawiedliwości. Twierdzić, iż nie ma nic sprawie-
dliwego ani niesprawiedliwego poza tym, co nakazują lub czego bronią faktyczne prawa,
znaczyłoby twierdzić, że, nim wykreślono koło, promienie jego nie były między sobą
równe.
Trzeba zatem uznać stosunki słuszności za wcześniejsze od faktycznego prawa, które
je utwierdza. Na przykład to, iż przypuściwszy istnienie społeczeństw ludzkich, słuszne
byłoby stosować się do ich praw. Iż, gdyby istniały stworzenia myślące, które by doznały
dobrodziejstwa od drugiej istoty, powinny czuć za to wdzięczność. Że, jeżeli istota myśląca
spłodziła drugą myślącą istotę, istota stworzona powinna pozostać w zależności, w której
znalazła się od początku. Że istota myśląca, która wyrządziła zło drugiej myślącej istocie,
zasługuje, aby jej wyrządzono toż samo zło; i tak dalej.
Ale daleko jest do tego, aby świat duchowy rządził się tak samo dobrze, jak świat fi-
zyczny. Jakkolwiek bowiem posiada również prawa, które, z natury swojej, są niezmienne,
nie idzie za nimi niewzruszenie, jak świat fizyczny za swymi. Przyczyna tkwi w tym, iż
poszczególne istoty myślące ograniczone są przez swą naturę, a tym samym podległe błę-
dom; z drugiej zaś strony w naturze ich leży to, iż działają z własnej woli. Nie trzymają się
zatem stale swoich pierwotnych praw; a nawet nie zawsze trzymają się tych, które sobie
same stanowią.
Nie wiadomo, czy zwierzęta rządzą się wedle ogólnych praw ruchu, czy wedle jakiejś
osobliwej pobudki. Jak bądź się rzeczy mają, nie pozostają one z Bogiem w stosunku
ściślejszym niż reszta materialnego świata; czucie służy im jedynie w stosunkach między
sobą lub z innymi poszczególnymi stworzeniami, lub z samymi sobą.
Dzięki zmysłowi rozkoszy zachowują one swoje osobiste istnienie; dzięki temu sa-
memu zmysłowi zachowują swój gatunek. Mają prawa naturalne, ponieważ są zespolone
uczuciem; nie mają praw ustanowionych, ponieważ nie są zespolone świadomością. Nie
idą wszakże niezmiennie za swymi naturalnymi prawami; rośliny, w których nie widzimy
ani czucia, ani świadomości, przestrzegają ich lepiej.
Zwierzęta nie mają najwyższych przewag, które my mamy; mają inne, których my nie
mamy. Nie mają naszych nadziei, ale nie mają naszych obaw. Podlegają, jak my, śmierci,
O duchu praw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]