Moon Elizabeth - Cykl Esmay Suiza 03 - Zmiana dowodztwa, Książki Fantasy i SF
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Elizabeth Moon
Zmiana Dowództwa
(Change Of Command)
Tłumaczenie: Marek Pawelec
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Castle Rock
Wiadomość dnia: „W dniu dzisiejszym Mówca Rady Ministrów i Wielkiej Rady Familii
Regnant został zamordowany w trakcie przejazdu z portu promowego do Pałacu. Jego bliski
przyjaciel i doradca prawny, Kevil Mahoney, został ciężko ranny i przebywa na leczeniu
w bezpiecznej placówce medycznej. Zginęło również trzech pracowników ochrony. Najmłodsza
córka Mówcy Thornbuckle’a, podróżująca osobnym pojazdem, nie została ranna, jednak
przebywa teraz pod ochroną...”.
Pawilon medyczny Breitis
Kevil, świadom niepokojących snów, próbował przebić się do świadomości. Czuł się
zesztywniały, jakby zbyt długo leżał w jednej pozycji, i miał wrażenie, że gdzieś w oddali kogoś
coś naprawdę mocno boli. Przed oczami przesuwały mu się czerwone i różowe spirale.
Zamrugał, ale efektem było tylko pojawienie się dodatkowych zielonych smug. Wydawało mu
się, że coś usłyszał, ale – tak samo jak kształty przed oczami – dźwięki były rozmyte
i niewyraźne.
Zdwoił wysiłki i w końcu udało mu się wyodrębnić głos mówiący jakimś tajemnym, nie
znanym mu językiem. Co to jest sub-coś czegoś-tam-innego? Co to jest linia teta? Jego otępiały
umysł próbował podsunąć mu obraz ustawionych w rzędy liter.
– ...potrzebować pełnego odmłodzenia, jeśli przeżyje dostatecznie długo... – dotarło do niego
nagle z pełną ostrością.
Ogarnął go lodowaty chłód, a potem ogień. Nie miał pojęcia, czy była to reakcja na coś, co
z nim zrobiono, czy ciało zareagowało na usłyszane słowa. Otworzył oczy i zobaczył rozmyte
plamy. Próbował otworzyć usta, ale uświadomił sobie, że już są otwarte i tkwi w nich jakieś
urządzenie.
– Leż nieruchomo – powiedział ktoś. – Zamknij oczy.
Nie był w nastroju do podporządkowywania się poleceniom. Zaczął się dławić rzeczą
tkwiącą w jego ustach, i wtedy ktoś ją wyciągnął.
– Co się stało? – zaskrzeczał głosem, którego sam nie rozpoznawał, choć czuł go boleśnie
w gardle.
I wtedy, dokładnie w chwili, gdy pytał, wróciła pamięć. Choć niewidoczni ludzie zawahali
się, już wiedział, co się stało.
On i Bunny w samochodzie naziemnym. Twarz Bunny’ego, przez tyle miesięcy napięta
i pobrużdżona, w końcu spokojna. Rozmawiali o trwających dalej problemach z fabrykami
farmaceutycznymi Morellinów na Patchcock, o rosnących cenach środków do odmładzania
i politycznych implikacjach...
A potem błysk jakiejś broni i twarz Bunny’ego niknąca w masie czerwieni, szarości i różu...
Musiał zginąć. Nikt by tego nie przeżył. A on, Kevil Mahoney, żyje – przynajmniej na razie
– ponieważ głowa jego przyjaciela przyjęła główne uderzenie.
Bogobojna Milicja Nowego Teksasu poprzysięgła im zemstę. Jak widać, to nie była tylko
pusta groźba.
Musi wiedzieć, co się stało. Kto tym wszystkim kierował?
Co robiła Flota? Ale poczuł ogarniającą go zimną mgłę i osunął się w mrok, niepewny, czy
to śmierć, czy skutek działania leku.
* * *
Hobart Conselline nie chciał, by przepełniające go emocje odbiły się na jego twarzy lub
w zachowaniu. Bijąca z postawy jego sekretarza ostrożna powaga dowodziła, że to mu się udało.
To dobrze.
– Milordzie, to zostało potwierdzone przez trzy niezależne agencje – powiedział sekretarz.
– To okropne! – Hobart potrząsnął głową. – Przypuszczam, że to ci terroryści w odwecie za
egzekucje...
– Takie są w tej chwili spekulacje, milordzie.
– Ile osób zginęło bądź jest rannych?
– Zginął lord Thornbuckle i trzech pracowników ochrony. Ser Mahoney ocalał, ale jest
w stanie krytycznym; prawdopodobnie nie przeżyje.
– Co za okropna, niesamowicie okropna sytuacja. – Hobart znów potrząsnął głową.
Z pewnością dla niektórych okropna. Krewni i przyjaciele Bunny’ego Thornbuckle’a bez
wątpienia nie mogą otrząsnąć się z szoku. Podobnie będzie zachowywać się Rada, jeśli ktoś nie
przejmie nad nią kontroli i nie poprowadzi jej tak, jak należało już od kilku lat. Gdyby Kevil
Mahoney nie był ranny, mogliby zwrócić się do niego, ale bez Bunny’ego i Kevila Familie będą
zachowywać się jak spanikowane owce, beczące bezradnie na otaczające je wilki. Doskonale
wiedział, że teraz powinien przejąć władzę dalekowzroczny, silny i decyzyjny przywódca.
– Wyślij Mirandzie nasze kondolencje – nakazał sekretarzowi. – Poinformuj sekretarkę mojej
żony, że z pewnością małżonka będzie chciała zadzwonić do Mirandy. – Biedna, piękna
i inteligentna Miranda, tak nieszczęśliwie wybierająca mężczyzn i dzieci...
I biedna Brun. Podobnie jak wszystkim, którzy spotkali to dziecko, bardzo podobała mu się
jej ekscentryczna uroda. Potrzebowała dobrego męża, aby się ustatkować, ale Bunny upierał się,
żeby pozwalać jej na swobodę, z katastrofalnym zresztą skutkiem. Kolejny przykład godnego
pożałowania braku stanowczości Bunny’ego. Nic takiego nie przytrafiło się córkom Consellinów
i nigdy sienie wydarzy. Starsze dzieci Bunny’ego okazały się wystarczająco udane, choć młody
Buttons nie był drugim Bunnym.
Miał sztywność ojca i nic z jego błyskotliwości. Tym lepiej; ostatnia rzecz, jakiej potrzebują
Consellinowie, to kolejny Bunny Thornbuckle zasiadający w tym samym Fotelu.
– Ma pan wiadomości od kilku Familii – odezwał się sekretarz.
–
To oczywiste – odpowiedział Hobart. Ci, z którymi rozmawiał, przygotowując się do
tegorocznego zebrania Wielkiej Rady, będą chcieli poznać jego aktualne plany. Na krótką chwilę
wizja tych planów oślepiła go. Bez Bunny’ego i Kevila Mahoney’a – przy zdezorganizowanych
i zszokowanych zwolennikach Bunny’ego – człowiek wiedzący czego chce i działający szybko
i zdecydowanie może bardzo daleko zajść.
Zerknął na dostarczone wiadomości. Tak, jak się spodziewał: szok, troska, strach, szok...
Z każdą mijającą chwilą był coraz bardziej pewny, że to właśnie on, nikt inny, będzie musiał
poradzić sobie z tym kryzysem. Jakie to szczęście, że nie opuścił Castle Rock wraz z innymi.
– Przygotuj listę wszystkich zasiadających w Fotelach, którzy wciąż są obecni na planecie –
rozkazał. Sekretarz kiwnął głową. – I rozmowę konferencyjną dla klanu Consellinów.
– Sir, mam gotową listę; trzymam aktualne dane na temat wszystkich zasiadających
w Radzie...
– Doskonale. – Podczas gdy sekretarz przygotowywał skomplikowane połączenie ansibla ze
zwykłym systemem komunikacyjnym do rozmowy konferencyjnej, przejrzał uważnie listę. Zdał
sobie sprawę, że nigdy nie będzie miał większej szansy.
Klan Barraclough, do którego zaliczały się pomniejsze klany Aranlake i Padualenare, nie
zebrał się, by wesprzeć Bunny’ego po jego powrocie. Aranlake’owie, z wyjątkiem lady Cecelii
de Marktos, forsowali na stanowisko Głowy Familii swojego kandydata, Huberta Roscoe
Millandera, i gdy przegrali, wrócili obrażeni do domów. Padualenaresowie faworyzowali brata
Bunny’ego, Harlisa, który popierał ich roszczenia wobec Aranlake’ów i ambicje kolonialne.
W ten sposób na planecie pozostało tylko kilku Barracloughów, tych najbliższych Bunny’emu,
którzy doznali najsilniejszego wstrząsu na wieść o jego śmierci.
Hobart rozejrzał się po pokoju, zastanawiając się, czy jego rodzina byłaby załamana, gdyby
to jego zamordowano. Delphine na pewno; płakałaby i płakała tak długo, aż jej śliczna twarz
zapuchłaby i przybrała brzydki kolor. Dziewczynki też by płakały, ale był pewien, że tylko przez
chwilę. Potem poszukałyby innego patrona, innego źródła łask i luksusów. Kobiety są zmienne,
jeśli ich się dobrze nie wytresuje, tak jak on wyszkolił Delphine. Jednak chłopcy – ich dobrze
wychował – prawdopodobnie już planowaliby, jak go pomścić i zdobyć więcej władzy.
Ale on nie zostanie zamordowany. Będzie ostrożniejszy niż Bunny, będzie staranniej
wypatrywał ukrytych zagrożeń. Będzie mniej... nie, nie mniej odważny, ale mniej lekkomyślny.
Brun bez wątpienia właśnie po ojcu odziedziczyła lekkomyślność, a nie po rozważnej Mirandzie.
W miarę jak przebiegał wzrokiem listę, jego podniecenie rosło. Gdyby to on miał
zamordować Bunny’ego – a taka myśl nie raz przeszła mu przez głowę w ciągu roku, kiedy
zdawało się, że nic nie usunie tego głupca z zajmowanego przez niego stanowiska – nie mógłby
wybrać lepszego czasu. Co najważniejsze, nie miał z tym zupełnie nic wspólnego, a mimo to los
w końcu stanął po jego stronie. Dowiódł, że potrafi osiągnąć sukces wbrew największym
przeciwnościom losu, a teraz opatrzność – jak kobieta – wybrała go dzięki jego energii, uporowi
i woli zwycięstwa.
Zamknął oczy, pozwalając sobie na luksus wyobrażania sobie chwili, gdy zostanie
zatwierdzony jako Mówca, kiedy twarze dotąd ignorujące go lub odwracające się od niego
zwrócą się ku niemu – będą musiały się zwrócić – i w końcu będzie mógł się wykazać swoimi
prawdziwymi umiejętnościami. Uczynię Familie wielkimi i wszyscy będą wiedzieli, kto ocalił je
przed upadkiem, pomyślał.
OSK
Gryfalcon
– Nie wiedziałem, że potrącą to z mojej pensji – powiedział chorąży Barin Serrano. Jego głos
był niemal piskliwy, ale nic na to nie mógł poradzić. Przepadł cały jego żołd... Nie ma niczego na
kostce kredytowej, a on już zamówił tradycyjne prezenty zaręczynowe i ślubne.
No cóż, a kto twoim zdaniem miał za to zapłacić? Ci ludzie zużyli już cały fundusz awaryjny
sektora oraz większość rezerwy rekreacyjnej. I nawet nie obciążono cię za wszystkich, tylko za
tych, za których jesteś w stanie zapłacić ze swojej pensji.
– Dziesięć utrzymanek... – wymamrotał Barin. To pochłonie cały jego żołd również po
promocji. Pewnie powinien się cieszyć, że przepisy Floty zabraniają oficjalnego zadłużenia. –
A przecież nawet nie jestem żonaty. Jak oni mogli mi to zrobić?
– Niech pan na to spojrzy w ten sposób, sir: przynajmniej nie wpakuje się pan w kłopoty.
– No... niezupełnie. Zdążyłem już wysłać zaproszenia na ślub.
– No cóż, sir...
– Uwaga, cała załoga... Uwaga, cała załoga... – Nastąpiła przerwa, w trakcie której Barin
próbował wymyślić, jak wygrzebać się z finansowego dołka, a potem rozległ się głos kapitana: –
Moim smutnym obowiązkiem jest poinformować was, że Mówca Rady Ministrów został
zamordowany. Proszę pozostać w gotowości...
Barin spojrzał na bosmana, a ten odpowiedział mu tym samym. Mówca zamordowany?
Gdzie? Jak?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]