Morgan Sophie - Wyznania uległej ...

Morgan Sophie - Wyznania uległej (+18), ►Dla moli książkowych, 5. październik-grudzień 2014

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Morgan SophieWyznania uległejLubię, kiedy sprawiasz mi ból. Pragnę tego. Wiem, że może nie wierzysz wto, kiedy patrzę na ciebie ze złością, płaczę, rumienię się albo próbuję ukryćstrach. Ale to właśnie mnie kręci. Ból, poniżenie, niepewność – to na mniedziała. Kiedy krępujesz mi nadgarstki, chwytasz za gardło, ciągniesz za włosy,posiadasz mnie, władasz mną, moje serce szybciej bije. I robię się mokra….PrologBardzo możliwe, że zobaczycie nas, kiedy na chwilęwymkniecie się z przytulnego wnętrza baru. Nieważne, czywyszliście na papierosa, czy wykonać szybki telefon — widokdwóch sylwetek po drugiej stronie ulicy, skrytych w zaułkumiędzy budynkami, z pewnością przykuje waszą uwagę.Nie zrozumcie mnie źle, wcale nie chodzi o to, że jesteśmyjacyś wyjątkowi. Ani ubiorem, ani zachowaniem, ani niczyminnym nie wyróżniamy się w morzu par przemierzających pozmierzchu ulice. A jednak istniejące między nami niemalnamacalne napięcie sprawia, że choć na dworze jest cholerniezimno, a wy jeszcze przed chwilą myśleliście tylko o jaknajszybszym powrocie do siedzących w środku przyjaciół,zatrzymujecie się w pół kroku, nie mogąc oderwać od nas oczu.On zaciska jedną dłoń na moim ramieniu w taki sposób, żepomimo dzielącej nas odległości dostrzegacie moc tego uścisku izaczynacie się zastanawiać, czy nie zostanie mi potem siniak.Drugą dłonią, wplątaną w moje włosy, przyciska mnie do ścianybudynku i całkowicie unieruchamia - nawet gdybym chciałaodwrócić głowę (może w poszukiwaniu pomocy?), nie będę wstanie tego zrobić.Nie jest postawny. Zapewne gdyby przyszło wam go jakośopisać, określilibyście go raczej jako faceta niczym się niewyróżniającego, wręcz pospolitego; a mimo to w jego - wnaszym - wyglądzie jest coś, co sprawia, że zaczynacie sięzastanawiać, co jest grane. Wpatruję się w niego oczami pełnymizachwytu, więc sami zaczynacie intensywnie mu się przyglądać.Nagle on szarpnięciem za włosy przybliża moją głowę do swojejtwarzy. Ten ruch jest tak gwałtowny, że zanim przypomniciesobie, jak zwykle kończą się historie o dobrych samarytanach,mimowolnie robicie krok naprzód.Stoicie już nieco bliżej, więc słyszycie, że coś do mnie mówi.Docierają do was jedynie pojedyncze słowa. Bardzo sugestywnei mocne słowa. Słowa tak wstrętne, że zaczynacie się zastana-wiać, czy za chwilę sytuacja nie rozwinie się na tyle, że jednakbędziecie musieli interweniować.Zdzira. Dziwka.Patrzycie na moją twarz i widzicie iskierki furii pobfyskującew moich oczach, ale z moich ust - choć zagryzam wargi, ewident-nie powstrzymując się przed odpowiedzią - nie pada ani jednosłowo. Jego dłoń jeszcze mocniej zagłębia się w moich włosach.Twarz wykrzywia mi grymas bólu, ale i tak nie ruszam się zmiejsca. Nie ma to jednak nic wspólnego z biernością - niemalczujecie, jaki wysiłek wkładam w to, żeby pozostać w bezruchu,jak walczę sama ze sobą; to wszystko kwestia samokontroli,powstrzymania wybuchu.A potem nagle zapada między nami cisza. On przestaje mówići teraz czeka na odpowiedź. Podchodzicie jeszcze bliżej.Jeśli ktoś zapytałby was, dlaczego, odpowiedzielibyście, żemartwiliście się o mnie, ale w głębi duszy wiecie, że to zwykłaciekawość. W tym, co wibruje między mną a nim, jest cośdzikiego i pierwotnego, coś, co jednocześnie was przyciąga iniemal odrzuca. Niemal, ponieważ mimo kiełkującego w wasuczucia wstrętu chcecie się dowiedzieć, co mu odpowiem i co siędalej wydarzy. Cała ta scena jest tak mroczna, a zarazem takfascynująca, że zamiast strachu odczuwacie niezdrowepodniecenie.Widzicie, jak przełykam ślinę, a potem zwilżam językiemdolną wargę. W końcu zaczynam mówić. Szepcząc, robię sięcoraz mniejsza, pokorniejsza i pod siłą jego spojrzenia uciekamwzrokiem w dół.Nie słyszycie moich słów, ale jego głos brzmi wyraźnie:- Głośniej.Na mojej twarzy wykwita rumieniec, a w oczach połyskują łzy(udręki czy wściekłości?).Teraz mój głos wyraźnie przecina nocne powietrze. Jestwyzywający, ale pałająca rumieńcem skóra twarzy i błyskającegopod rozpiętą kurtką dekoltu zdradza zażenowanie, którego niejestem w stanie do końca ukryć.- Jestem zdzirą, mój panie. Przez cały wieczór myślę tylko otym, jak mnie pieprzysz. Jestem ciągle wilgotna. Byłabym cibardzo wdzięczna, gdybyśmy mogli teraz pójść do domu i zrobićto. Proszę...Przy ostatnim słowie mój opór totalnie się załamuje, a tongłosu staje się błagalny.On leniwie przeciąga palcem wzdłuż krawędzi dekoltu mojejbluzki (wyciętego bardzo głęboko, ale nie wyuzdanego). [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kazimierz.htw.pl