Mortimer Carole - Wybranka pisarza

Mortimer Carole - Wybranka pisarza, Romanse

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carole Mortimer
Wybranka pisarza
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Szkło kontaktowe wpadło pani do herbaty!
Laura miała nadzieję, że nieznaczne drgnienie dłoni, w
której trzymała filiżankę, nie zdradziło, jakie wrażenie zrobiły
na niej te słowa, wypowiedziane ze śpiewnym irlandzkim
akcentem.
Deja vu? Jednak jej się wcale nie wydawało, że już kiedyś
słyszała to zdanie. Bo tak przecież było!
Którędy on wszedł? Siedziała w holu luksusowego hotelu
i ze swego miejsca widziała zarówno główne, jak i mniejsze
tylne wejście, a jednak Liam zdołał pojawić się tak, że tego
nie zauważyła. Teraz stał tuż za nią.
Ostrożnie i powoli odstawiła filiżankę i spodeczek na tacę
znajdującą się na stoliku przed nią.
- Po pierwsze, to jest kawa; nie pijam herbaty - odparła
lekko zachrypłym głosem, odwlekając chwilę, gdy będzie
musiała się odwrócić i spojrzeć mu w twarz. - A po drugie, nie
noszę szkieł kontaktowych!
- W takim razie... - był teraz bardzo blisko, jego gorący
oddech muskał ciemne loczki na jej karku - ...ma pani
najpiękniejsze i najbardziej niezwykle oczy, jakie widziałem
w życiu.
- Przecież nie może pan ich ocenić z miejsca, w którym
pan stoi - odparła oschłe, wciąż pozostając odwrócona.
- Och, Lauro, przez ciebie czar prysł - powiedział z
żartobliwym wyrzutem, a jego irlandzki akcent zabrzmiał
jeszcze silniej niż poprzednio. - Następna kwestia ze
scenariusza powinna brzmieć zupełnie inaczej.
Osiem lat temu zapewne tak brzmiała. Ale to było w
innym życiu. I Laura była kimś innym - łatwowierną
studentką literatury angielskiej na ostatnim, trzecim roku
licencjatu.
A Liam nie występował teraz w roli światowej sławy
pisarza przybyłego na wykład i budzącego w niej lęk.
Wzięła głęboki oddech, by nad sobą zapanować, zanim się
odwróciła i spojrzała w tę roześmianą twarz.
Wcale się nie zmienił!
Przy pierwszym spotkaniu z Liamem O'Reillym
największe wrażenie robił jego wzrost - metr dziewięćdziesiąt
cztery, a do tego gibkie, umięśnione ciało emanujące
witalnością. Jak zwykle, tak i teraz strój świadczył o tym, że
nie zważa na otoczenie - miał na sobie spłowiałe dżinsy,
niebieski T - shirt i czarną marynarkę. Nie zmieniły się też
jego kruczoczarne włosy sięgające ramion, inteligentny wyraz
intensywnie niebieskich oczu, twarz, która wyglądała jak
wyciosana z surowego kamienia.
Laura zdołała całkiem dobrze ukryć zdziwienie wywołane
tym, że Liam wcale się nie zmienił, gdy wpatrywała się w
niego swymi „najpiękniejszymi i najbardziej niezwykłymi
oczami, jakie widział wżyciu". Jedno było intensywnie
niebieskie, a drugie szmaragdowozielone. Dlatego właśnie
przed ośmiu laty uznał, że pewnie zgubiła kolorowe szkło
kontaktowe.
Musiała znosić wiele docinków i złośliwości na temat tych
oczu, gdy chodziła do żeńskiej szkoły z internatem, ale gdy
dorosła, przestało jej to przeszkadzać, bo przekonała się, że
mężczyźni uważają te jej dziwne oczy za intrygujące. Tak też
było z Liamem...
Uśmiechnęła się chłodno.
- Chyba powinno mi pochlebiać to, że wciąż pamiętasz
tamtą rozmowę - rzuciła, wzruszając ramionami.
Miała teraz wrażenie, jakby zgiełk panujący w hotelowym
holu zanikał gdzieś w tle.
Te niebieskie oczy okolone długimi ciemnymi rzęsami,
które powinny wyglądać śmiesznie u tak muskularnego,
atrakcyjnego mężczyzny - ale wcale nie wyglądały -
przymrużyły się, jakby Liam się nad czymś zastanawiał.
- Ale wcale ci nie pochlebia, prawda? - spytał w końcu
powoli.
Miała być mile połechtana tym, że po tych wszystkich
latach wciąż pamięta pierwszą rozmowę, jaką odbyli? A niby
dlaczego? Po tym wszystkim, co zaszło później?
Nie, upomniała siebie w duchu. Nie należy okazywać żalu
ani złości. Lepiej nic nie mówić, niż zdradzić w gorzkich
słowach swe odczucia.
Liam przechylił głowę na bok, przyglądając się z
zastanowieniem milczącej Laurze.
- Obcięłaś swoje piękne ciemne włosy - mruknął z
niezadowoleniem.
- Mniej z nimi kłopotu - rzuciła oschle. Wiedziała, że
krótka fryzurka doskonale podkreśla
owal jej chłopięcej twarzy, oczy o dwóch barwach,
zadarty nosek, szerokie usta i zdecydowany podbródek.
Wijące się kosmyki przy skroniach i na karku łagodziły
surowość męskiej fryzury.
- Ale podoba mi się. - Pokiwał z uznaniem głową. Znów
ogarnęło ją poprzednie uczucie niechęci.
Przecież ona ma w nosie to, czy mu się podoba jej nowa
fryzura. A właściwie, szczerze mówiąc, w ogóle jej nie
obchodzi to, co Liam O'Reilly sobie myśli. Świadomie
zdławiła nieprzyjazne uczucia.
- Może się przysiądziesz? - rzuciła niedbale, wskazując na
tacę i dzbanek z kawą. - Mogę poprosić o drugą filiżankę.
Liam zerknął na praktyczny zegarek, który nosił na
prawym nadgarstku. Był leworęczny, jak wielu artystycznie
uzdolnionych ludzi. Laura doskonale o tym pamiętała.
- Chyba że jesteś z kimś umówiony - dodała obojętnie,
zauważywszy to spojrzenie.
- Właściwie tak - przyznał. - Ale mam jeszcze chwilkę -
dodał z zadowoleniem, po czym obszedł jej krzesło i zajął
miejsce naprzeciwko.
Laura nigdy by nie powiedziała, że Liam po prostu
„usiadł" na krześle. Z powodu wzrostu zawsze miał kłopot z
usadowieniem się, bo krzesła były albo za niskie, albo miały
za krótkie siedziska.
Laura również była dość wysoka przy swoich stu
siedemdziesięciu dwóch centymetrach i lubiła to teraz
podkreślać szytymi na miarę eleganckimi ubraniami.
Dzisiaj miała na sobie grafitową garsonkę i
szmaragdowozieloną bluzkę. Była bardzo zadowolona ze
swego obecnego wizerunku. Liam zawsze sprawiał, że czuła
się taka drobna. I bardzo kobieca.
- Może kawy? - zaproponowała, trzymając ręce spokojnie
złożone na okrytych spódnicą udach.
- Nie, dziękuję - odparł. - Uzależnia tak samo jak
papierosy, które kiedyś paliłem. - Skrzywił się z niesmakiem.
- Rzuciłeś palenie? - zdziwiła się. Gdy znała go przed
ośmiu laty, palił co najmniej trzydzieści dziennie. Przy pracy
nawet więcej.
Liam uśmiechnął się na widok jej zaskoczenia.
- Aż trudno uwierzyć, prawda? Liam O'Reilly,
zatwardziały pijak i palacz przeszedł niezwykłą przemianę.
- Wątpię, by sprawa była aż tak poważna - rzuciła kpiąco.
Parsknął śmiechem, wpatrując się w nią błyszczącymi
ciemnoniebieskimi oczami.
- Dorosłaś, mała Lauro - powiedział z podziwem.
- No ja myślę! Przecież mam już dwadzieścia dziewięć
lat.
Co oznacza, że on ma trzydzieści dziewięć, dodała w
myślach, dostrzegając teraz, że jednak nie przyjrzała mu się
dość uważnie i że zmyliło ją pierwsze wrażenie wskazujące,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kazimierz.htw.pl