Mortimer Carole - Portret modelki

Mortimer Carole - Portret modelki, PONAD 12 000 podręczniki, M-790

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carole Mortimer
Portret modelki
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– McAllister, prawda?
Brice odwr´ cił si˛ sztywno w stron˛ intruza, kt´ ry
zakł´ cił jego samotno´´. Je´li kto´ m´ gł by´ w og´ le
samotny w ´rodku przyj
˛
cia na cze´´ politycznego
zwyci˛zcy.
W innych okoliczno´ciach na pewno by go tu teraz
nie było, ale najmłodsza c´ rka nowego członka Par-
lamentu po´lubiłap´ł roku temu kuzyna Brice’a,
Fergusa, wi˛ccała rodzina została dzi´ zaproszona do
domu Paula Hamiltona, aby wsp´ lnie ´wi
˛
towa´ jego
powt´ rne zwyci˛stwo w wyborach. Brice nie chciał
by´ grubia´ ski, wi˛c jednak przyszedł, chocia˙ miał
ochot˛ odm´ wi´.
Teraz kto´ zwr´ cił si˛ do niego po nazwisku, co
przypomniało mu szkolne czasy. Ale najbardziej ziry-
tował go ton m˛˙czyzny: arogancja poła˛czona z pro-
tekcjonalno´cia˛.
Spojrzał w twarz przybysza i ju˙ wiedział,˙e nigdy
go nie spotkał.M˛˙czyzna miał pi˛´dziesia˛t kilka lat,
jasne włosy posiwiałe na skroniach, był wysoki. Miał
wyrazista˛ m˛ska˛ twarz o aroganckim wyrazie, kt´ re-
go Brice wcze´niej si˛ domy´lił.
– Brice McAllister, tak – odparł zimno.
6
CAROLE MORTIMER
– Richard Latham. – M˛˙czyzna wycia˛gna˛ł r˛k˛
na powitanie.
Richard Latham... Nazwisko wydało si˛ Brice’owi
znajome, ale człowiek nie.
U´cisna
˛
ł mu r
˛
k
˛
, ale nie podja
˛
ł konwersacji. Brice
nigdy nie był towarzyski, a dzisiaj zrobił szczeg´ lnie
du˙o dla podtrzymania dobrych relacji rodzinnych.
Teraz czekał tylko na okazj
˛
, aby czmychna
˛
´ z przy-
j˛cia.
– Nie ma pan zielonego poj˛cia, kim jestem, pra-
wda? – M˛˙czyzna wydawał si˛ tym faktem bardziej
zdumiony ni˙ zirytowany.
Brice rzeczywi´cie nie wiedział, k i m on jest, ale
doskonale rozpoznawał, j a k i jest – uparty typ!
Latham... Tak nazywa si˛ chyba drugi zi˛´ Paula
Hamiltona, szwagier Fergusa, wi˛c to na pewno kto´
z tamtej rodziny... Ale nie był do ko´ ca pewien.
Spojrzał na zegarek, zniecierpliwiony. Dochodziła
si´ dma. Szukał sposobno´ci, ˙eby m´ c wyj´´ pod
pretekstem innego spotkania. Ale teraz musiał zr˛cz-
nie omina
˛
´ nachalnego rozm´ wc
˛
.
– Rzeczywi´cie... nie wiem, z kim mam przyjem-
no´´... – odpowiedział przepraszaja˛cym tonem.
Brice był artysta
˛
ciesza
˛
cym si
˛
pewna
˛
renoma
˛
,kt´ ry
od czasu do czasu musiał si˛ udziela´ towarzysko.
Richard Latham uni´ sł brwi ze zdumieniem.
– Moja sekretarka kontaktowała si
˛
z panem dwu-
krotnie w cia˛gu ostatniego miesia˛ca w sprawie port-
retu mojej narzeczonej, kt´ ry zam´ wiłem.
Ach, to ten Latham! Multimilioner, wpływowy
PORTRET MODELKI
7
biznesmen, ´wiatowiec. Jego romanse z najpi˛kniej-
szymi kobietami były po˙ywka
˛
dla brukowc´ w tym
cz˛´ciej, im wi˛ksze sukcesy odnosił w interesach.
Jednak Brice absolutnie nie m´ gł sobie przypomnie´,
kim była owa ,,narzeczona’’.
Pokr˛cił głowa˛.
– Tak jak wyja´niłem w li´cie, odpowiadaja˛cna
pierwsze pytanie pa´ skiej sekretarki, nie maluj
˛
port-
ret´ w – powiedział grzecznie. Nie dodał,˙e nie miał
zamiaru pisa´ tego samego w odpowiedzi na drugi list
sekretarki, kt´ ry dostał tydzie´ p´ ´niej.
– Nieprawda... – Latham zmru˙ył niebieskie oczy,
wpatruja˛c si˛ w Brice’a. – Widziałem wspaniały
portret Darcy McKenzie, pa´ skiego autorstwa.
Brice u´miechna˛ł si˛ lekko.
– Darcy nale˙y do rodziny. Wyszła za mojego
kuzyna Logana.
– I? – Latham zmarszczył brwi.
Brice wzruszył ramionami.
– To był wyja˛tek.
´
lubny prezent.
M
˛
˙czyzna skrzywił si
˛
.
– To te˙ byłby prezent – dla mnie.
Ten człowiek nie był przyzwyczajony, ˙eby sły-
sze´ słowo: ,,nie’’ – od nikogo.
Ale Brice nie zamierzał usta˛pi´. Po pierwsze, nie
malował portret´ w, a po drugie, nie miał cierpliwo´ci
do malowania napuszonego bogactwa i przepychu
tylko po to, ˙eby kto´ powiesił jego prac˛ z podpisem
,,McAllister’’ na ´cianie w jednym ze swoich licznych
eleganckich dom´ w.
8
CAROLE MORTIMER
– Naprawd˛ ˙ałuj˛... – zacza˛ł i nagle zamilkł,
widza
˛
c kobiet
˛
, kt´ ra stan
˛
ła w drzwiach.
To była Sabina. Od paru lat najsłynniejsza na
´wiecie modelka.
Brice wielokrotnie ogla
˛
dał jej fotografie. Nie było
dnia, ˙eby nie robiono jej zdj˛c´–na pokazach mody,
na przyj˛ciach, przy r´ ˙nych okazjach. Ale ˙adna
z tych fotografii nie przygotowała Brice’a na prze˙y-
cie, kt´ rego doznał w tym momencie. Zobaczył czys-
te pi˛kno. Kremowa sk´ ra kontrastowałazpołys-
kuja˛ca˛ srebrna˛ kr´ tka˛ sukienka˛. Niesamowicie długie
zgrabne nogi. Du˙e niebieskie oczy. Długie włosy
w kolorze dojrzałej pszenicy si˛gały szczupłej talii.
Nie nosiła˙adnej bi˙uterii, nie musiała. Wygla˛dałaby
w niej jak pozłocona lilia.
Uwag˛ Brice’a przykuły jej oczy. Błyszcza˛ce.
O niezwykle gł˛bokim spojrzeniu. Ale było w tym
spojrzeniu co´ szczeg´ lnego. Jaka´ obawa. Niemal
l˛k...
Nagle bystre oko Brice’a dostrzegłobłyskawiczna˛
zmian
˛
– niewiarygodnie niebieskie oczy spogla
˛
dały
ju˙ inaczej w jego kierunku, u´miechn˛ła si˛.
– Przepraszam, musz˛ przywita´ si˛ z narzeczona˛
– mrukna
˛
ł Latham i ruszył przez pok´ j w stron
˛
Sabiny. Pocałował ja˛ w policzek i władczo obja˛ł
ramieniem, a ona u´miechn˛ła si˛ do niego.
Brice obserwował ich i u´wiadomił sobie, ˙e si
˛
pomylił co do bi˙uterii. Na ´rodkowym palcu lewej
dłoni Sabiny połyskiwał pier´cionek z ogromnym
brylantem w kształcie serca.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kazimierz.htw.pl