Moon Elizabeth - Paksenarrion - Dziedzictwo Girda 01 - Bez wyrzeczenia, Ebooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Elizabeth Moon
Bez Wyrzeczenia
Surrender None
Przekład Jerzy Marcinkowski
S&C
Exlibris
Ku pamięci Travisa Bohannona,
wiejskiego chłopca z Florence w Teksasie, który stracił życie, ratując
rodzinę z pożaru.
Bohaterowie są nie tylko w książkach.
Podziękowania
Zbyt wiele osób służyło mi poradami technicznymi i specjalistyczną
wiedzą, by wymienić wszystkich, a pominięcie kogokolwiek byłoby
nieuczciwe. Niemniej, specjalne podziękowania należą się Ellen McLean z
McLean Beefmasters, których bydło nauczyło mnie więcej od zajęć na
college'u w Dairying; Joelowi Gravesowi za pokazanie mi, jak kosić bez
obcięcia sobie stóp oraz Markowi Ungerowi za naukę i zademonstrowanie
możliwości walki różnymi rodzajami broni. Błędy są moje; oni zrobili
wszystko, żeby mnie poprawić.
Część I
Prolog
Reguła Aare jednego jest znaczenia:
Bez wyrzeczenia.
– Niechaj spłynie na niego światłość Esei – wymamrotał kapłan, a położna
dodała: – I słodki spokój Alyanyi – kładąc mokre, różowe niemowlę na
brzuchu matki. Przysłany pospiesznie z pańskiego dworu kapłan umoczył
palec we krwi i przytknął go do chustki, w którą następnie zawinął mokry,
ciemny loczek nowonarodzonego, ucięty srebrnymi nożyczkami. W
obliczu takiego dowodu, żadna głupia, wiejska dziewucha nie ukryje
dziecka przed prawowitym Ojcem. Idiotka może tego próbować – niektóre
czyniły tak z obawy przed magią pana – choć każda wystarczająco
rozgarnięta, by nie gotować gulaszu w czajniku, powinna zdawać sobie
sprawę, iż panowie nie zamierzali krzywdzić tak narodzonych dzieci.
Wręcz przeciwnie. Ostatni raz pociągnąwszy nosem, kapłan nakreślił w
powietrzu znak, który rozjaśniał pomieszczenie jeszcze przez długie
minuty po jego wyjściu, po czym oddalił się, zanosząc raport o
szczęśliwych narodzinach. Żaden potworek; ludzkie dziecko, zdrowe i o
prawidłowej ilości członków. Być może odziedziczy magiczną moc... być
może.
Pozostawiona w izbie położna obrzuciła złowrogim spojrzeniem wiszącą
w powietrzu smugę światła i nakreśliła własny znak, ciskając w nią garścią
ziół. Blask trwał, nieznacznie tylko blednąc. Świeżo upieczona matka
chrząknęła i położna wróciła do pracy, ignorując światło, którego nie
potrzebowała. Jej dłonie leczyły. Dar ten zawdzięczała brakowi rozwagi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]