Model nr 2 - DICK PHILIP K , ebook txt, Ebooki w TXT
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DICK PHILIP K.Model nr 2(Second variety)PHILIP K. DICKZ "NF" 5/92Rosyjski zolnierz nerwowo wspinal sie na strome wzgorze z pistoletem gotowym do strzalu. Rozgladajac sie zaciskal wyschniete usta. Od czasu do czasu odsuwal kolnierz plaszcza i wycieral rekawiczka pot z szyi.Eryk odwrocil sie do kaprala Leone.-Bierzesz go, czy moge sie nim zajac?Nastawil widocznosc tak, ze twarz Rosjanina wypelnila szklany monitor, ukazujac twarde, prawie posepne rysy.Leone zamyslil sie. Rosjanin byl juz blisko. Szedl szybko, prawie biegl.-Nie strzelaj. Poczekaj - powiedzial. - Chyba nie bedziemy potrzebni.Rosjanin przyspieszyl jeszcze, wzniecajac obloki popiolu i zapadajac sie w gruz. Wszedl na szczyt wzgorza, zatrzymal sie zdyszany i rozejrzal dookola. Niebo zasnute bylo szarymi chmurami. Gdzieniegdzie wystawaly gole pnie drzew. Ziemia byla pusta i plaska, pokryta gruzem. Tu i owdzie sterczaly ruiny budynkow przypominajace pozolkle szkielety.Nie czul sie pewnie. Mial wrazenie, ze cos jest nie w porzadku. Zaczal schodzic ze wzgorza. Teraz byl tylko o kilka krokow od bunkra. Zdenerwowany Eryk bawil sie swoim pistoletem spogladajac na Leone.-Nie boj sie - powiedzial Leone. - Nie dostanie sie tu. Zajma sie nim.-Jestes pewien? Jest juz bardzo blisko.-Trzymaja sie niedaleko bunkra. Zaraz znajdzie sie w ich zasiegu.Patrz!Rosjanin przyspieszyl. Zeslizgiwal sie ze wzgorza. Jego buty zapadaly sie w kupy szarego popiolu. Probowal utrzymac pistolet w gorze. Stanal na chwile i podniosl do oczu lornetke.-Patrzy prosto w naszym kierunku - stwierdzil Eryk.Rosjanin zblizal sie. Widzieli jego oczy, podobne do dwoch niebieskich kamieni. Mial lekko otwarte usta, byl nieogolony. Na jednym policzku widac bylo kwadratowy plaster, spod ktorego wystawal niebieskawy siniak. Jego plaszcz byl zniszczony i brudny. Nie mial jednej rekawiczki. Kiedy biegl, pasek od plaszcza obijal mu sie o nogi.Leone dotknal ramienia Eryka.-Juz sie zbliza.Po ziemi sunal niewielki metalowy przedmiot polyskujac w przymglonym swietle slonca. Metalowa kula. Posuwala sie po wzgorzu, za Rosjaninem. Byla niewielka, jeszcze dziecko. Szczeki miala wystawione na zewnatrz. Dwa sterczace ostrza wirowaly tak szybko, ze widac bylo tylko blask jasnej stali. Rosjanin uslyszal jakis ruch. Natychmiast odwrocil sie i strzelil. Kula rozpadla sie na kawalki. Ale za chwile pojawila sie nastepna. Rosjanin znowu strzelil.Trzecia kula zlapala go za noge brzeczac i warkoczac. Wskoczyla mu na ramie, blyszczace ostrza zaglebily sie w gardle Rosjanina.Eryk odetchnal z ulga.-No tak. To by bylo na tyle. Kiedy patrze na te cholerne maszyny, skora mi cierpnie. Czasami zaluje, ze w ogole je wynalezlismy.-Gdyby nie my, zrobiliby to Rosjanie.- Leone nerwowo zapalil papierosa. - Zastanawiam sie, jak on doszedl az tutaj. Nie zauwazylem, zeby ktos go ochranial.W tunelu prowadzacym do bunkra pojawil sie porucznik Scott.-Co sie stalo? Widac cos na monitorze?-Rusek.-Tylko jeden?Eryk podsunal monitor. Scott spojrzal. Teraz widac bylo wiele metalowych kul, pelzajacych po lezacym ciele. Matowe, stalowe maszyny brzeczaly, tnac cialo Rosjanina na male kawalki.-Jaka masa szczek - cicho powiedzial Scott.-Zjawiaja sie jak muchy. Nie maja juz duzo roboty.Scott odwrocil wzrok z obrzydzeniem.-Jak muchy. Zastanawiam sie, dlaczego on tu przyszedl. Przeciez wiedza, ze wszedzie sa szczeki.Teraz do kul dolaczyl wiekszy robot. Dluga, tepo zakonczona rura z wystajacymi, szklanymi obiektywami kamer. Zaczal dyrygowac cala akcja. Z zolnierza nie pozostalo wiele. Resztki stado szczek znioslo na dol.-Panie poruczniku - powiedzial Leone. - Czy moglbym wyjsc i obejrzec go?-Po co?-Moze cos przyniosl.Scott zastanowil sie, wzruszyl ramionami. - Dobrze, ale uwazaj.-Mam znaczek.- Leone postukal w metalowa opaske na reku. - Nic mi nie grozi.Wzial karabin i ostroznie wyszedl z bunkra. Przeszedl miedzy blokami betonu i powyginanymi stalowymi konstrukcjami.Na zewnatrz powietrze bylo zimne. Podszedl do zwlok rosyjskiego zolnierza zapadajac sie w miekki popiol. Wiejacy wiatr unosil szary pyl. Zmruzyl oczy i przyspieszyl kroku.Kiedy sie zblizyl, szczeki odsunely sie. Niektore z nich calkiem znieruchomialy. Leone dotknal znaczka. Ten Rusek pewno wiele by dal za cos takiego. Silne promieniowanie emitowane przez znaczek neutralizowalo dzialanie szczek, rozbrajalo je. Nawet duzy robot z wystajacymi oczami podobnymi do czulkow odsunal sie z szacunkiem, gdy Leone podszedl blizej.Leone pochylil sie nad szczatkami zolnierza. Dlon w rekawiczce byla mocno zacisnieta. Rosjanin musial cos w niej trzymac. Leone rozchylil zgiete palce. Zobaczyl zaplombowane aluminiowe pudelko, wciaz jeszcze blyszczace.Wlozyl je do kieszeni i ruszyl w kierunku bunkra. Kiedy odszedl, szczeki ozyly i wrocily do przerwanej pracy. Pojawialo sie ich coraz wiecej. Metalowe kule zblizaly sie sunac stadami po szarym popiele. Slyszal dzwiek ich gasienic zaglebiajacych sie w miekkiej ziemi. Przeszedl go dreszcz.Scott spojrzal z zainteresowaniem, kiedy Leone wyjal z kieszeni blyszczace pudelko.-Mial to przy sobie?-Trzymal w reku. - Leone odkrecil wieczko. - Moze powinien pan to obejrzec.Scott wzial pudelko. Wysypal sobie na dlon zawartosc. Byl to maly, starannie zlozony kawalek papieru. Scott usiadl blisko swiatla i rozwinal kartke.-Co tam jest napisane? - spytal Eryk. Z tunelu wyszlo kilku oficerow. Pojawil sie tez major Hendricks.-Majorze - powiedzial Scott. - Prosze to zobaczyc.Hendricks przeczytal kartke.-Kiedy to przyszlo?-W tej chwili. To byl pojedynczy zolnierz.-Gdzie on jest? - ostro spytal Hendricks.-Zaatakowaly go szczeki.Major Hendricks chrzaknal.-Zobaczcie. - Podal kartke swoim towarzyszom. - Chyba na to wlasnie czekalismy. Zabralo im troche czasu podjecie tej decyzji.-Wiec chca rozmawiac o warunkach kapitulacji - stwierdzil Scott. - Czy podejmiemy rozmowy?-Decyzja nie nalezy do nas. - Hendricks usiadl. - Gdzie jest oficer lacznosci? Chce sie skontaktowac z Baza Ksiezycowa.Zamyslony Leone patrzyl, jak oficer ostroznie podnosi zewnetrzna antene sprawdzajac, czy na niebie nie widac jakiegos sladu rosyjskiego statku.-Majorze - powiedzial Scott do Hendricksa - to bardzo dziwne, ze tak nagle chca nawiazac kontakt. Uzywamy szczek juz prawie od roku, a oni akurat teraz sie poddaja.-Moze dostaly sie do ich bunkrow.-Jeden z duzych robotow, takich z czulkami, wdarl sie do ruskiego bunkra w zeszlym tygodniu - powiedzial Eryk. - Zniszczyl caly pluton zanim udalo im sie zamknac wlaz.-Skad wiesz?-Kumpel mi powiedzial. Ten robot wrocil tu z... z resztkami.-Baza Ksiezycowa, panie majorze - przerwal oficer lacznosciowy.Na ekranie pojawil sie zolnierz. Jego czysty mundur kontrastowal z ubraniami zolnierzy w bunkrze. Byl tez starannie ogolony.-Baza Ksiezycowa. Tu dowodztwo jednostki L-Whistle, Terra. Polacz mnie z generalem Thompsonem.Obraz na ekranie zbladl. Nagle pojawila sie powazna twarz generala Thompsona.-O co chodzi, majorze?-Nasze szczeki zlapaly jednego rosyjskiego zolnierza, ktory niosl wiadomosc. Nie wiemy jak postapic. Takie podstepy juz sie zdarzaly.-Jak brzmi wiadomosc?-Rosjanie chca, zebysmy wyslali jednego oficera upowaznionego do prowadzenia negocjacji do ich bazy. Chca zorganizowac narade, ale nie precyzuja jej tematu. Pisza, ze chodzi o - spojrzal na kartke - chodzi o powazne, nagle wydarzenia, ktore decyduja o koniecznosci rozpoczecia rozmow miedzy reprezentantem Narodow Zjednoczonych a ich dowodcami.Podniosl kartke z wiadomoscia do ekranu tak, zeby general mogl ja obejrzec. Thompson szybko przeczytal tekst.-Co powinnismy zrobic? - spytal Hendricks.-Wyslijcie kogos.-To moze byc podstep.-Moze, ale lokalizacja ich bazy, ktora tu podaja, jest wlasciwa. W kazdym razie warto sprobowac.-Wysle jakiegos oficera. Zdam raport o wyniku jego misji, gdy tylko wroci.-W porzadku, majorze.- Thompson przerwal polaczenie. Obraz na ekranie znikl. Antena powoli sie schowala.Hendricks w zamysleniu zwinal kartke, ktora wciaz trzymal w reku.-Ja pojde - powiedzial Leone.-Chca kogos upowaznionego do prowadzenia negocjacji.- Hendricks potarl policzek. - Negocjacje. Nie bylem na zewnatrz od miesiecy. Moze powinienem odetchnac troche swiezym powietrzem.-To moze byc niebezpieczne.Hendricks ustawil monitor i wyjrzal na zewnatrz. Szczatki Rosjanina juz zniknely. Widac bylo tylko jedne szczeki. Zakopywaly sie wlasnie w popiele jak jakis ogromny, metalowy krab...-To jedyne, co mnie powstrzymuje. - Hendricks potarl nadgarstek. - Wiem, ze jak dlugo mam to ze soba, nic mi nie grozi. Ale jest w nich cos podejrzanego. Nienawidze tych cholernych maszynek. Zaluje, ze w ogole je wynalezlismy. Czuje w nich jakies niebezpieczenstwo. Sa niezmordowane...-Gdybysmy my ich nie wynalezli, zrobiliby to Ruscy.Hendricks odwrocil wzrok.-W kazdym razie dzieki nim chyba wygramy wojne. W sumie to dobrze.-Wyglada, jakbys sie ich bal nie mniej niz Ruscy.Hendricks spojrzal na swoj zegarek.-Chyba powinienem juz wyruszyc. Chce tam dotrzec przed zapadnieciem zmroku.Wzial gleboki oddech i wyszedl na szara, pokryta gruzem ziemie. Po chwili zapalil papierosa i stanal rozgladajac sie wokol siebie. Okolica sprawiala wrazenie zupelnie martwej. Nie widac bylo zadnego ruchu. Az po horyzont tylko popiol i ruiny budynkow. Kilka drzew bez lisci i galezi, wlasciwie same pnie. Nad jego glowa klebily sie szare chmury dryfujace miedzy Terra a Sloncem.Major Hendricks szedl dalej. Po prawej stronie cos sie poruszylo, cos okraglego i metalowego. Male szczeki zaczely gonic jakies niewielkie zwierz...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]