Motyl Marta - Odcienie czerwieni, EBOOK NOWOSCI
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Rozdział INimfetkaOdwróciła się do szyby.Na plecy opadały loki w kolorze miodu. Spod krótkichspodenek zalotnie wychylała się dolna część pośladków.Dziewczyna znalazła miejsce, przysiadła z wdziękiem. Cienkikabel, łączący słuchawki z iPodem, biegł pomiędzy zgrabnymiudami. Wierciła się, a on poruszał się w jej rytmie, jakby chciałtam wejść.Moje uda kleiły się do siebie. Miałam ochotę przysłonić ustai udając, że ziewam, westchnąć z rozkoszy. Ale tylko wysiadłam ztramwaju.Odkąd zamknęli bufet na uczelni, jadałam w McDonaldzie.W czasach mody na wegetariańską cnotliwość był jeszcze bardziejgrzeszny. Jednak największą zaletę tego przybytku rozpustystanowiły młode dziewczyny. Po lekcjach wyciągały zpapierowych torebek frytkę za frytką. Oblizywały palce z tłuszczu.Oznaczały śladem taniej szminki wszystko, co wsuwały międzywargi.Błyskały oczętami, kręciły główkami, aż włosy fruwały imwe wszystkie strony. Pewnie dlatego nazywa się je podfruwajkami.Ja wolę inne określenie: nimfetki.Usadowiwszy się na wysokim stołku barowym, miałam nanie znakomity widok. Kiedy schrupały ostatnie kęsy, zaczęłypokazywać sobie nowe zdobycze: pantofelki, puderniczki, okulary.„Tego nie będę wyjmować, zajrzyj”, szeptały. Podawałyzawiniątka z rąk do rąk, w tajemnym kręgu, i uśmiechały się podzadartymi noskami. Zasłaniały się lusterkami. Usta, kolejny razpociągnięte czerwienią, wyglądały jak namalowane emalią nagładkiej porcelanie. Nie porysowała ich jeszcze żadna zmarszczka,żaden ból.Co z tego, że moja cera też jest jeszcze świeża? To tylkopowłoka. W środku jestem zepsuta, roztrzaskana. Ale nie żal miporcelany.Gorzką myśl osłodziło pojawienie się piękności z tramwaju.Kroczyła od drzwi do kasy na wysokich obcasach. Nagleodbiła w bok i skręciła do łazienki. Chwilę później podążył tammężczyzna w garniturze. Wyszedł po kilkunastu minutach, zwesołkowatym uśmieszkiem, zapiął marynarkę i opuścił lokal.Nastolatka wciąż się nie pojawiała; przyszło mi do głowy, że tomusiał być zabójczy seks. Z głośników sączył się ten rodzajmuzyki, który nikomu nie przeszkadza i nikogo nie pobudza.Pasowałby jako podkład do horroru klasy B. W roli głównejnimfetka w zakrwawionych pantofelkach. Uderza piąstkami wzamknięte drzwi toalety, ale nie przebija się przez radosną melodię.Nie darowałabym sobie, gdybym nie sprawdziła, co dziejesię za prawdziwymi drzwiami. Wciąż nikt nie poruszał klamką.Podeszłam i nasłuchiwałam, ale odpowiedziały mi martwą ciszą.Otworzyłam je i z impetem wpadłam na dziewczynę. Akuratodchodziła od lustra, cała, zdrowa, czarująca. Co za ulga!Stanęłam na jej miejscu i udawałam, że poprawiam włosy.Na dnie umywalki błysnął srebrny kolczyk. Schowałam godo kieszeni. Wybiegłam, pewna, że jeszcze dogonię właścicielkę,ale nie znalazłam jej przy wyjściu. Tkwiła w kolejce. Dołączyłam izaciągnęłam się nią. Nie pachniała seksem, tylko perfumami,których musiała użyć niedawno. Z przyjemnością wsłuchiwałamsię w dźwięk lodu wrzucanego do kubka. Zapłaciłam za colę iruszyłam do stolika.– Mogę?Skinęła głową.– To twoje? – Wyciągnęłam kolczyk.– No! Dzięki. Nie skapnęłam się, że wyleciał.– Znasz tego w garniturze?– Którego?– Tego, co wychodził z łazienki.– Pracujesz w policji? – Uśmiechnęła się ironicznie, cozabolało. Uśmiech wkrótce zamienił się w śmiech, ale tak uroczy,że natychmiast wybaczyłam, że to ze mnie.– Nigdzie nie pracuję – powiedziałam.Sączyła napój przez słomkę, jakby czekając na ciąg dalszy.– Studiuję historię sztuki. Właściwie to też praca... –urwałam, ciekawa reakcji.Odstawiła colę. Oparła się łokciami o stół i nachyliła kumnie. Rowek między piersiami nęcił, by sprawdzić, jakie są bujnei aksamitne w dotyku.– Co takiego? Zwariowałaś?Przez chwilę zastanawiałam się, czy czyta w moich myślach.Umknęło mi, o czym mówiłyśmy, ale na wszelki wypadekpotwierdziłam.– Co się po tym robi? Biega się z miotłą po muzeum?Na szczęście chodziło jej wyłącznie o studia.– Chcę pisać o sztuce.– Taaa, jasne. A kto chce o tym czytać? Czeka cię bida znędzą! – jęknęła. – Ej, a może chcesz dorobić ze mną?– Gdzie? – Teraz ja udałam idiotkę.– Dobra, dobra, już się nie wygłupiaj. Podzielę się nim ztobą. Fajna z ciebie dupa, spodobasz mu się.– Taka jesteś wspaniałomyślna?– Nie. On... Wiesz, on potrzebuje nowości. Teraz wymyśliłkible. Mam dosyć ruchania się z nim w syfie i smrodzie.Przyprowadzę mu na chatę przyjaciółkę, to da mi spokój. Nic taknie podjara faceta jak trójkąt.– Ale my nie jesteśmy przyjaciółkami...– To nimi zostaniemy. Chcesz zarobić czy nie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]