Mortimer Carole W sercu Londynu, Ebooki - Romanse
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Carole MortimerW sercu LondynuROZDZIAŁ PIERWSZY- Kim ona jest? - spytał Markos, wchodząc do gabinetu kuzyna.Drakon telefonował do jego biura przed kilkoma minutami ze swego ogromnegoapartamentu na trzynastym piętrze wieżowca Lionides Tower, który wznosił się w cen-trum Londynu. Zatrzymywał się tutaj, ilekroć przyjeżdżał z Nowego Jorku, gdzie znaj-dowała się siedziba firmy. Markos, jego kuzyn i współwłaściciel Lionides Enterprises,wolał mieszkać w pewnej odległości od budynku, w którym codziennie pracował.Cała uwaga Drakona skupiała się teraz na czarno-białym ekranie jednego z moni-torów, na którym pojawiła się młoda kobieta. Nerwowo przemierzała pomieszczenie, doktórego przed chwilą wprowadził ją szef ochrony budynku, Max Stanford, w związku zzamieszaniem, jakie wywołała w recepcji na parterze.Była wysoka i smukła. Jej ciemna bluzka, zapewne czarna lub brązowa, uwydat-niała kształt małych, jędrnych piersi, zaś obcisłe dżinsy biodrówki na nieznośnie krótkąchwilę odsłoniły płaski brzuch, by następnie podkreślić kuszącą krągłość pośladków i nakoniec spłynąć wzdłuż długich nóg. Miała chyba ponad dwadzieścia pięć lat - jej prosteblond włosy w niespotykanie jasnym odcieniu sięgały poniżej ramion, a w uderzającopięknej twarzy o delikatnym kształcie serca dominowały wielkie jasne oczy. Niech diabliwezmą ten czarno-biały ekran!, pomyślał, nie mogąc odgadnąć ich barwy. Urody nie-znajomej dopełniał mały prosty nos i zmysłowe, pełne usta.Podniósł wzrok na Markosa, który stał tuż za nim. Ich surowe, rzeźbione rysy niepozostawiały cienia wątpliwości co do rodzinnych związków i greckiego pochodzeniamłodych mężczyzn. Obaj mieli ciemne włosy i oczy, ponad metr osiemdziesiąt wzrostu ioliwkową skórę, z tą jedynie różnicą,żetrzydziestoczteroletni Markos był o dwa latamłodszy od Drakona.- Nie mam pewności - odparł Drakon. - Kilka minut temu zadzwonił do mnie Max,pytając, co z nią zrobić. - Odkąd wyprowadził ją z recepcji, odmawia odpowiedzi nawszelkie pytania. Powiedziała tylko,żenazywa się Bartholomew i nie zamierza opuścićtego budynku, dopóki nie pomówi z tobą lub ze mną. Najchętniej ze mną - dokończyłsucho.Oczy Markosa rozszerzyły się z wrażenia.- Myślisz,żema coś wspólnego z Milesem Bartholomew?- Może być jego córką.Drakon kilkakrotnie widywał Milesa, zanim ten przed pół rokiem zginął w kata-strofie samochodowej. Podobieństwo między nim i młodą kobietą, którą obserwował te-raz na monitorze, nie ulegało kwestii, choć włosy sześćdziesięciodwuletniego Milesabyły srebrne, a jego figura mocno korpulentna w przeciwieństwie do smukłej, pełnejwdzięku sylwetki dziewczyny.- Jak myślisz, o co jej chodzi? - zdumiał się Markos.Drakon zmrużył oczy, obserwując niecierpliwie przechadzającą się kobietę, a jegousta przybrały zdecydowany wyraz.- Nie mam pojęcia, ale zamierzam się tego dowiedzieć.- Chcesz z nią rozmawiać osobiście?Drakon uśmiechnął się kwaśno, widząc zdumienie kuzyna.- Poleciłem Maksowi, by ją tu przyprowadził za dziesięć minut. Mam nadzieję,żedo tego czasu nie zdąży wydeptać dziury w tym kosztownym dywanie.Markos spojrzał na niego z namysłem.- Myślisz,żeto dobry pomysł, zważywszy na nasze obecne stosunki z młodą ipiękną wdową po Milesie Bartholomew?LTR- Jedyną alternatywą dla Maksa było wezwanie policji i aresztowanie dziewczynyza zakłócenie porządku i wtargnięcie na teren prywatny - odparł Drakon, odwracając siętyłem do ekranu. - W najlepszym przypadku przyniosłoby to Lionides Enterprises niepo-żądanąreklamę. A w najgorszym miałoby zgubny wpływ na nasze relacje z Angelą Bar-tholomew.- Racja - zgodził się z nim kuzyn. - Ale czy nie stworzysz swego rodzaju prece-densu, ulegając takiemu szantażowi emocjonalnemu?Drakon spojrzał wyniośle spod swych czarnych brwi.- Czyżbyś przypuszczał,żew Londynie jest więcej młodych kobiet gotowychokupować recepcję Lionides Enterprisers w celu uzyskania dostępu do prezesa firmy?Markos z rezygnacją pokręcił głową.- Jesteś w Anglii zaledwie dwa dni. To zbyt krótko, by złamać kobiece serce.Twarz Drakona pozostała niewzruszona.- Jeśli ktoś tu komuśłamałserca, to na pewno nie ja. Nigdy nie robiłem złudzeń,żew tej chwili nie interesuje mnie małżeństwo.- W tej ani wżadnej- parsknął jego kuzyn.- Kiedyś zapewne przyjdzie czas, gdy zapragnę mieć następcę. - Wzruszył ramio-nami.- Ale na razie nie?- Nie. - Drakon zacisnął wargi.Markos spojrzał na niego kpiąco.- Coś mi się wydaje,żepanna Bartholomew zwróciła jednak twoją uwagę.Tylko dwie osoby naświeciemogły sobie pozwolić na tak poufały ton: kuzyn iowdowiała matka.Obaj wychowywali się w rodzinnym domu w Atenach. Markos zamieszkał razemze swym wujem i ciotką, a także nieco starszym Drakonem, gdy w wieku ośmiu lat stra-cił oboje rodziców w katastrofie lotniczej. Braterska zażyłość sprawiała,żemłodszy znich mógł sobie na wiele pozwolić. Gdyby ktokolwiek inny odważył się na podobneuwagi czy pytania pod adresem Drakona, ten natychmiast wyrzuciłby go za drzwi,udzielając wcześniej odpowiedniej nagany.LTR- Interesują mnie powody, dla których tu przyszła - wycedził wolno.Kuzyn zerknął na ekran.- Jest niewątpliwie piękna.- Owszem, jest - potwierdził lakonicznie Drakon.Markos znów spojrzał na niego z ukosa.- Może mógłbym uczestniczyć w tej rozmowie?- Nie sądzę - uciął. - Bez względu na to, o czym panna Bartholomew chce rozma-wiać, dopięła tego w dość nietypowy sposób. Nie wydaje mi się, by wiceprezes LionidesEnterprises, jawnie okazując jej zachwyt, mógł odpowiednio wyrazić dezaprobatę dla jejzachowania.Markos uśmiechnął sięłobuzersko.- Musisz mi zepsuć każdą przyjemność?Drakon znacząco się uśmiechnął, jednocześnie spoglądając na zegarek. Dobrzeznał uwodzicielskie talenty kuzyna.- Wkrótce przyjdzie Thompson. Umawialiśmy się na dziesiątą. Za dziesięć minutdołączę do was w twoim gabinecie.Młodszy z mężczyzn kpiąco uniósł brwi.- Sądzisz,żeto wystarczy na rozmowę z piękną panną Bartholomew?- Całkowicie - uciął Drakon.Po raz ostatni zerknął na ekran monitora, po czym skierował się do salonu swegoprzepastnego apartamentu i stanął przed jednym z ogromnych okien, z których roztaczałsię panoramiczny widok na Londyn. Gdy chwilę później usłyszał,żeMarkos wychodzi,jego myśli wciąż krążyły wokół zuchwałej panny Bartholomew.Przejął władzę nad rodzinnym imperium Lionidesów przed dziesięciu laty, pośmierciswego ojca. Teraz, w wieku trzydziestu sześciu lat, rzadko dziwiły go czyjeśczyny lub słowa, a już na pewno nikt nie mógł go zastraszyć. To on onieśmielał swojąobecnością. Odwrotność tej sytuacji była niewyobrażalna. Panna Bartholomew wkrótcezda sobie sprawę,żebez względu na motywy, które nią kierują, jej zachowanie jest abso-lutnie niedopuszczalne.Gemini obróciła się, marszcząc czoło na widok mężczyzny wśrednimwieku, któryprzedstawił jej się wcześniej jako szef ochrony. Teraz wrócił do elegancko umeblo-wanego pokoju, gdzie wprowadził ją przed kwadransem, by następnie wyjść, zamykającdrzwi na klucz.Niewątpliwie udał się do Markosa Lionidesa po instrukcje, co ma z nią zrobić.Może zresztą nawet go nie trudził, tylko z miejsca zawiadomił policję, domagając się jejaresztowania. Wątpiła, by chciał informować nieuchwytnego prezesa firmy DrakonaLionidesa o czymś tak banalnym jak to,żejakaś młoda kobieta odmawia opuszczeniabudynku, dopóki ten nie zechce jej wysłuchać.Dobrze wiedziała, jak trudno uzyskać do niego dostęp. Od dwu dni, kiedy to usły-szała,żeprzyleciał do Anglii, rozpaczliwie ponawiała próby umówienia się na spotkanie.LTR
[ Pobierz całość w formacie PDF ]