Mortimer Carole - Świąteczne spotkanie, Carole Mortimer
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CAROLE MORTIMER
Œwi¹teczne spotkanie
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Rozumiem, ˙e chrzciny to wielka uroczystość,
ale czy nie za wcześnie na ich opijanie?
Molly zastygła z kieliszkiem w pół drogi do ust.
Niestety, szampan bynajmniej nie zastygł i chłodny
strumyczek pociekł jej po ręce i nadgarstku, mocząc
rękaw ˙akietu.
– Nawet w twoim wypadku.
Oburzona podniosła wzrok na mę˙czyznę obser-
wującego ją od drzwi. Oczy miał niebieskie, o tak
ciemnym odcieniu, ˙e zdawały się niemal czarne.
Gideon Webber...!
Właśnie on musiał ją przyłapać na ukradkowym
popijaniu, prawda? Właśnie on!
To z jego powodu wymknęła się tutaj: wiedziała, ˙e
będzie potrzebować ka˙dej odrobiny sił, jeśli ma mu
stawić czoło tego ranka. Tyle tylko, ˙e mieli się
spotkać nieco później. Zerknęła w jego stronę i zauwa-
˙yła na aroganckiej twarzy ten sam wyraz pogardy co
podczas ostatniego spotkania. Ostatniego i jedynego!
Trzeba przyznać, ˙e wyglądał równie pociągająco,
jak trzy lata temu, kiedy się widzieli: włosy o dziw-
nym, miodowoblond odcieniu, kobaltowe oczy, długi
nos i pięknie rzeźbione usta, kwadratowy zdecydowa-
ny podbródek.
4
CAROLE MORTIMER
– Có˙ to ma znaczyć? – prychnęła, choć równo-
cześnie odstawiła kieliszek.
Sięgnęła do torebki w poszukiwaniu chusteczek,
w które przezornie się zaopatrzyła. Ostatnie, na co
miała ochotę, to rozszlochać się na chrzcinach bra-
tanka.
Gideon Webber wzruszył szerokimi ramionami,
wcią˙ z pogardliwym uśmieszkiem na ustach.
– Jak mi się zdaje, lubisz sobie wypić kieliszek
albo, ściślej biorąc, kilka kieliszków. Spotkaliśmy się
dotąd tylko dwa razy i zawsze coś popijałaś.
– Ostatnim razem to był alka-seltzer – broniła się,
patrząc na niego z niechęcią.
– No właśnie – przytaknął drwiąco. – Pamiętam,
jak ci radziłem, ˙ebyś raczej zaaplikowała sobie klina.
Molly gwałtownie wciągnęła oddech, słysząc jego
celowo obraźliwy ton.
Obawiała się tego dnia od chwili, kiedy Crystal
powiedziała jej, kogo wybrała na troje chrzestnych
małego Petera. W końcu jednak zdołała przekonać
sama siebie, ˙e Gideon Webber jest zbyt dobrze wy-
chowany, by napomknąć o ich ostatnim pamiętnym
spotkaniu. Jeśli sądzić po ich obecnej rozmowie, było
jasne, ˙e całkowicie się pomyliła co do tego... tego...
W innych okolicznościach nazwałaby go zabójczo
przystojnym, ,,powalająco fantastycznym’’ facetem,
jak mawiała jedna z jej przyjaciółek. I był fantastycz-
ny, bez dwóch zdań. Niestety, nale˙ał tak˙e do nielicz-
nych ludzi, którzy widzieli ją lekko zawianą.
Pora przejąć kontrolę nad konwersacją, postanowi-
ła stanowczo.
ŚWIĄTECZNE SPOTKANIE
5
– To były wyjątkowe okoliczności – oznajmiła.
Uniósł brwi.
– A dzisiaj?
– Och, daj spokój – prychnęła niecierpliwie. – Wy-
piłam najwy˙ej dwa łyki. – Sięgnęła po kieliszek
i napiła się ostentacyjnie. – Teraz trzy.
Spojrzała na niego wyzywająco.
– Skoro tak twierdzisz – odparł z jawnym scep-
tycyzmem.
Molly poczuła, jak krew napływa jej do twarzy.
Cholera, facet traktuje ją niczym alkoholiczkę, która
co chwila wymyka się, by sobie pociągnąć w samotno-
ści... Westchnęła z irytacją.
– Tak twierdzę. – Kiwnęła głową na potwierdze-
nie. – Ja tylko... tylko...
Och, daj spokój, Molly, skarciła sama siebie, znie-
cierpliwiona.
– Nie powinniśmy ju˙ wychodzić do kościoła?
– zakończyła szybko.
– Crys przysłała mnie właśnie w tej sprawie – po-
twierdził sucho.
Crysgoprzysłała?Chocia˙ czemunie?Przyjaciółka
nie miała pojęcia, jak bardzo Molly obawia się ponow-
negospotkaniaztymmę˙czyzną.Itak powinnozostać!
Odstawiła kieliszek.
– Ja jestem gotowa.
Skłonił ironicznie głowę i otworzył jej drzwi.
– Panie przodem – zaprosił uprzejmie.
Wyprostowała się, świadoma, ˙e on śledzi wzro-
kiem ka˙dy jej ruch – i świadoma, co widzi: drobną
rudą kobietę o ciepłych brązowych oczach – zwykle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]