Moore Jane - Zmowa drugich zon

Moore Jane - Zmowa drugich zon, Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ E-BOOKI

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Moore JaneZmowa drugich zonDowcipna, blyskotliwie inteligentna powiesc o czterech kobietach iczterech zupelnie róznych rodzinach, w których próbuja sie odnalezcmlode kobiety, mniej lub bardziej szczesliwe posiadaczki partnerów "zdrugiej reki". Polaczone wspólnota doswiadczen, nie siedza bezczynnie iwalcza o szczescie. Zyciowa, momentami zlosliwa (szczególnie gdymowa o mezczyznach), madra powiesc o kobietach i ich wyborach.Pierwsza zona zawsze bedzie pierwszaAlison pozwolila sobie westchnac wdziecznie i delikatnie, tak by biust nie wyskoczyl jej z gorsetowejsukni. Spogladajac na glówny stól, zatrzymala dluzej wzrok na eleganckiej kwiatowej kompozycji zlilii, która pochodzila z jednej z najlepszych kwiaciarni w Londynie.Fakt, ze setki, jesli nie tysiace, identycznych kwiatów mozna bylo kupic w duzo tanszych miejscach,nie mial tutaj zadnego znaczenia. Nierzadko, kiedy Luca kwestionowal zasadnosc takich wydatków,Alison przypominala mu, ze ona chce miec to, co najlepsze.Gdyby mogla urzadzic wszystko po swojemu, pobraliby sie w katedrze sw. Pawla, gdzie spiewalbystuosobowy chór, a marsza weselnego nucilaby Dame Kiri Te Kanawa. Niestety, drobiazg w postacipierwszego malzenstwa Luki sprawil, ze musieli zadowolic sie zwyklym slubem w urzedzie. Na do-datek Luca sprzeciwil sie kolejnym „wielkomiejskim fanaberiom" i przyjecie odbywalo sie w salikonferencyjnej pobliskiego hotelu, jednego z tych, gdzie w pokojach mozna bylo znalezc deski doprasowania spodni i darmowe ciasteczko.Jednak przygladajac sie teraz sali, Alison pomyslala, ze nikt nie domyslilby sie, ze jeszcze wczoraj bylto ponury, zapyzialy kat, w którym debatowali akwizytorzy plastikowych okien. Obite brazowa dermakrzesla przykryto biala bawelniana tkanina i udekorowano czerwonymi kokardami z jedwabiu. Czteryokropne slupy podtrzymujace sufit przybrano czerwonymi paczkami róz i galazkami bluszczu - dziekitemu przestaly wygladac jak rekwizyty z koszmarnego snu architekta.Alison zatrudnila organizatorke slubów, ale jako dziecko matki perfekcjonistki sama musialasprawdzic kazdy, nawet najmniej istotny, szczegól, zaczynajac od sukienki, która miala byc bajkowodoskonala i o której Alison marzyla jako mala dziewczynka. Jak dotad wszystko bylo w porzadku.Odwrócila sie w lewa strone, a subtelny usmiech zadowolenia zmienil sie w okropny grymas, kiedyzobaczyla, jak szescioletni syn Luki - Paolo - rozsmarowuje po calym talerzu pasztet z gesichwatróbek. Zachowujac dla siebie informacje, ze jedna porcja tego specjalu kosztowala dziesiecfuntów, Alison wyciagnela dlon w rekawiczce i poglaskala chlopca po glowie, próbujac oderwac good kosztownej zabawy.- Wszystko w porzadku, zolnierzu? - spytala lagodnie, czujac, jak malec odsuwa sie, aby uniknac jejdotyku. W blekitnych jedwabnych spodniach i dopasowanej czapeczce wygladal jak aniolek.Przynajmniej wciaz ma na sobie spodnie, zauwazyla Alison. Czteroletni brat Paola, Giorgio, obywalsie bez gatek juz od kilku godzin.- Kiedy wreszcie pójdziemy do parku? - marudzil mlodszy chlopiec.- Do parku? - Alison byla co najmniej zaskoczona.- Tak, tatus obiecal, ze nas zabierze do parku. Dzisiaj. -Wielkie brazowe oczy Paola wpatrywaly sie wnia badawczo.- Nie teraz, skarbie - mruknela Alison. - Innym razem, dobrze?Cholerny park, jeszcze czego, pomyslala. Co, na Boga, Luca sobie wyobrazal, obiecujac im spacer?Dzwiek palca uderzajacego w mikrofon przerwal rozmyslania Alison. David Bartholomew bylgotowy, by wyglosic mowe. David byl swiadkiem Luki na jego pierwszym slubie, z Sofia, ale mimousilnych staran Alison, aby tym razem wybrac kogos innego, Luca obstawal przy swoim.- Nie moge zmienic swojego najlepszego przyjaciela, zeby ciebie zadowolic - upieral sie, wiec wkoncu odpuscila.Luce i Davida polaczyla namietnosc do pilki noznej. Kilka lat temu poznali sie przez wspólnegoznajomego i okazalo sie, ze obaj wielbia Chelsea - no i bingo! Na trybunach Stamford Bridgezawiazala sie solidna przyjazn. Byl to jednak zwiazek raczej sezonowo-biletowy, ograniczajacyspotkania do dni rozgrywek.Alison spotkala Davida tylko kilka razy, kiedy wpadl na kawe, bo akurat odwozil Luce do domu.Wiedziala, ze ma zone o imieniu Fiona, ale nic poza tym. Jak wiekszosc facetów Luca nie interesowalsie specjalnie niuansami zycia innych ludzi. Bynajmniej nie z powodu wrodzonej dyskrecji, aledlatego, ze po prostu go to nie obchodzilo.- No cóz, znów sie spotykamy - glos Davida huknal z glosników umieszczonych w koncu sali.Wiedzac, ze wszystkie oczy zwrócone sa na nia, Alison usmiechnela sie szeroko, choc w srodku az siegotowala. To mial byc dzien jej i Luki, ich wlasna mydlana banka, w której mogliby udawac, ze jegozycie zaczelo sie w chwili, kiedy sie poznali. Tymczasem David zepsul uroczystosc juz pierwszymzdaniem, które przypomnialo wszystkim obecnym, ze pan mlody juz raz byl zonaty. A to byl dopieropoczatek...- Jestesmy tu, aby uczcic zwiazek mezczyzny, który kontrakt malzenski podpisuje olówkiem - grzmialDavid, szczerzac zeby w strone Luki, który odpowiedzial dziwnym grymasem.Cala sala chichotala, a Alison miala ochote siegnac po trzydziestocentymetrowy nóz lezacy obokweselnego tortu.- Jest jedynym facetem, jakiego znam, który wypozycza slubne obraczki! - David czekal, az ucichnasmiechy, aby wyglosic kolejne przezabawne zdanie. Zrobil z Luki seryjnego uwodziciela, który namajtkach ma napisane: „Nastepna, prosze!".Nagle z tylu sali, gdzies w okolicy okropnego stolika numer dziewiec, otworzyly sie drzwi.„Okropnego", bo wlasnie tamAlison posadzila niezliczonych, koszmarnych krewnych Luki -jak najdalej od centrum uwagi. Przystoliku numer dziewiec siedzial wujek Mauro, który wciaz ze zdziwieniem wskazywal palcemprzelatujace samoloty, i dalsza krewna Maria, która, delikatnie mówiac, nie byla calkiem zdrowa naumysle.Alison dyskretnie zerknela w kierunku przekletego stolika i dostrzegla poruszenie, które niczymtornado zaczelo przemieszczac sie przez sale, a objawialo sie kolejnymi glebokimi, pelnymizdziwienia okrzykami. Wychylila sie, aby zobaczyc, co sie dzieje, ale wielki kapelusz przy stolikujedenastym zaslanial caly widok.David, najwyrazniej nieswiadomy, ze istnieje cos poza malym podium, na którym stoi, bez oporówopowiadal kolejna stara i wszystkim znana anegdote o tym, jak on i Luca zasneli w pociagu i obudzilisie dopiero w Kornwalii. Ale nikt go juz nie sluchal.A teraz i Alison zobaczyla kobiete o brazowych wlosach, bez skrepowania kroczaca przez sale, zmina, która bez watpienia wyrazala wscieklosc. Kiedy kobieta zblizyla sie i jej twarz stala siewyrazniejsza, Alison poczula, ze dostaje gesiej skórki.Nie byla pewna, bo widziala tylko jedna fotografie kiepskiej jakosci, ale...- Luca? - zaczela z wahaniem. - Czy to...- Mama! - Giorgio poderwal sie z krzeselka i zniknal pod stolikiem, obijajac sie przy tym bolesnie okostki Alison. Wyskoczyl z drugiej strony i przykleil sie do lewej nogi Sofii, jakby matka przynioslamu wybawienie z rak krwiozerczej sekty. Paolo zrobil to co brat, nie zapominajac jednak chwycic wbiegu kilku czekoladek.W tej chwili David przestal mówic, a na jego twarzy ukazalo sie zdumienie. W sali bylo okolo trzystuosób, ale Alison nigdy nie doswiadczyla tak absolutnej ciszy.Sofia stala pól metra od niej i Luki. W jej ciemnych wloskich oczach plonal ogien, który wydawal sieobracac wszystko w popiól.- Wiec to nazywasz pójsciem do parku, sP. Zignorowala Alison i oskarzycielsko patrzyla na Luce,który tylko nonszalancko wzruszyl ramionami.- Oklamales mnie! - krzyknela Sofia, zblizajac swoja twarz do twarzy bylego meza.Luca odsunal sie, ale zachowal spokój.- Badzmy realistami, Sofio... - mówil tak cicho, ze kobieta przy stoliku numer trzy musiala wyciagacszyje, by cos uslyszec. - Musialem sklamac, inaczej chlopcy nie mogliby tutaj dzisiaj przyjsc, prawda?Mimo ze jestem ich ojcem.Przez kilka sekund byli malzonkowie mierzyli sie wzrokiem, po czym Sofia z sykiem wypuscilapowietrze, wyrazajac dezaprobate. Potem wyprostowala sie, wyzywajaco podniosla glowe i wysunelabrode do przodu, a jej piers unosila sie gwaltownie, tak byla poirytowana ta jawna niesprawie-dliwoscia.- Która matka chcialaby widziec swoje dzieci przebrane jak malpki na jarmarku na weselu ich ojca,który zeni sie z jakas zdzira?Po raz pierwszy zmusila sie, by spojrzec prosto na Alison.Wsród gosci rozlegly sie sapniecia i westchnienia swiadczace o tym, ze wszyscy wiedza, o co chodzi.Szybko jednak zapadla cisza, bo nikt nie chcial stracic kolejnej sceny.- Przepraszam! - Alison wstala i oparla rece na biodrach w obronnym gescie. - Jak smiesz tak mnienazywac w obecnosci mojej rodziny i przyjaciól? Nawet mnie nie znasz.Usta Sofii wykrzywil zlosliwy usmiech. Lekcewazaco machnela szczupla i opalona reka:- Twojej rodziny i przyjaciól? Widze tu tylko kilka osób, których nie bylo na moim wlasnym weselu.Myslisz, ze zbierasz smietanke, ale dostajesz tylko slub z drugiej reki!Przerwala na chwile i wskazala palcem na Davida, który wygladal, jakby patrzyl w lufe nabitegopistoletu.- Swiadek z drugiej reki... ...palec Sofii przeniósl sie na Luce.- Maz z drugiej reki......w koncu wskazala Alison.- Ta kiecka tez mi wyglada na uzywana. Musialas nawet pozyczyc moje dzieci! Ale dosyc tegodobrego! - Sofia zlapala chlopców za ramiona. - Oni ida ze mna.Czujac rosnaca frustracje i upokorzenie, Alison blagalnie spojrzala na Luce. ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kazimierz.htw.pl