Monroe Mary Alice - Cztery pory roku(1), 1, NOWOŚCI ebook
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Monroe Mary Alice
Cztery pory roku
Cztery siostry Season, w dzieciństwie bardzo sobie bliskie,
rozdzieliła tragedia. Spotkały się po latach na pogrzebie swej
najmłodszej siostry. Za sprawą jej ostatniej woli ruszają w drogę na
poszukiwanie obcej im osoby - jedynej, która jest w stanie na nowo
wprowadzić ład w ich życie.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rose Season stała w progu sypialni siostry i patrzyła na puste łóżko. Nadchodziła zamieć i w pokoju
panował półmrok. Szyby w oknach zadrżały od porywu lodowatego wia-f tru znad jeziora Michigan.
- Merry - szepnęła z tęsknotą, powstrzymując impuls, by otworzyć okno i wykrzyknąć imię siostry w
ciemniejącą przestrzeń. Wyraźnie wyczuwała jej obecność. Czytała kiedyś, że dusza opuszcza miejsce
śmierci dopiero po trzech dniach. Merry nie żyła już od czterech. Czy zwlekała z odejściem, by nabrać
pewności, że jej ostatnia prośba zostanie spełniona?
Ostatnia wola Merry, pomyślała Rose niespokojnie. Ta prośba była szalona, niepożądana, nawet
bolesna. Nie było szans, by ktokolwiek zgodził się ją spełnić. Co zrobią siostry, gdy przeczytają Ust
Merry? A zwłaszcza Jilly? Nigdy nie wracała do tej historii sprzed dwudziestu pięciu lat, jakby to
wszystko nigdy się nie zdarzyło. Na pewno Jilly będzie wściekła, pomyślała Rose. Ale rodzinne
sekrety zawsze w końcu wychodzą na światło dzienne.
Zegar w holu wydzwonił godzinę, przypominając Rose, że zawsze o tej porze wołała Merry na
kolację. Znów przeszył ją ból samotności. Weszła do lawendowej sypialni Mer-
6
CZTERY PORY ROKU
ry i przystanęła przy białej, dziewczęcej toaletce, patrząc na srebrny komplet składający się ze
szczotki do włosów, grzebienia i lusterka. W szczotkę wciąż wplątane były ru-doblond włosy. Rose
pochyliła się i podniosła z łóżka steraną lalkę. Merry kochała tę lalkę nad życie. Nadała jej imię Spring
i spała z nią przez dwadzieścia sześć lat. Rose przyłożyła zabawkę do policzka i poczuła zapach
Merry.
Odłożyła lalkę z powrotem na poduszkę, wygładziła narzutę, a potem koronkową serwetkę na nocnym
stoliku, poprawiła plisowany abażur lampy i wyrównała znajomy rządek buteleczek z lekarstwami.
Były już bezużyteczne, ale nie potrafiła się z nimi rozstać.
Bez Merry czuła się bezużyteczna i pusta jak pancerzyk cykady przyklejony do pnia drzewa.
Potrzebowała jakiegoś zajęcia, czegoś, na czym mogłaby skupić uwagę. Samodyscyplina, która była
główną cechą jej natury, nakazała jej wyjść z ponurej sypialni. Znalazła się na szerokich, biegnących
łukiem schodach starego wiktoriańskiego domu, w którym mieszkała od urodzenia. Ściany wzdłuż
schodów pokryte były mnóstwem fotografii sióstr Season w najważniejszych momentach życia. Rose
zerknęła na znajome twarze Jilly, Birdie, Merry i własną. Ojciec nazywał je Czterema Porami Roku.
Jilly i Birdie, najstarsze siostry, miały najwięcej zdjęć; twarz Rose ukazywała się rzadziej, a fotografii
Merry było zaledwie kilka. Już prawie dziesięć lat minęło, odkąd wszystkie się spotkały. Jakie to
smutne, że tym razem miał je połączyć pogrzeb.
Ciekawe, która przyjedzie pierwsza, zastanawiała się Rose.
Season
(ang.) - pora roku (przyp. red.).
Mary Alice Monroe
7
Birdie prowadziła praktykę lekarską w Wisconsin i na ogół była bardzo zajęta, ale Jilly miała
przylecieć aż z Francji.
Rose zatrzymała się przy oprawionej w ramki okładce paryskiego wydania „Vogue" z 1977 roku. To
była pierwsza okładka dwudziestojednoletniej wówczas JilEan. Na fotografii jej płomiennorude
włosy szykownie kontrastowały z różową suknią, czerwone usta były niewinnie wydęte, głęboko
osadzone oczy lśniły szmaragdowym blaskiem. Jilly stała w uwodzicielskiej pozie, eksponując
wyłaniającą się z rozcięcia sukni długą nogę. Rose nie była w stanie sobie nawet wyobrazić, że ona
sama mogłaby stanąć w takiej pozie przed tłumem obcych ludzi, w blasku fleszy. A przede wszystkim
nie wierzyła, by mogła wyglądać równie pięknie i uwodzicielsko.
Jilly urodziła się minutę po północy 1 listopada 1956 roku, w dzień Wszystkich Świętych. Matka
często opowiadała, że starała się wstrzymywać skurcze, bo nie chciała, by jej córka urodziła się w
Halloween. Kto wie, jaki przydomek nadałby jej wówczas ojciec? William uważał zabawę z ich
nazwiskiem za coś w rodzaju tradycji rodzinnej. Jednak ich matka, Ann, piękna kobieta drobnej
budowy, ale o żelaznej woli, przysięgła sobie, że żadne z jej dzieci nie otrzyma imienia, które
mogłoby się stać przedmiotem kpin otoczenia, i w wyniku kompromisu wszystkie jej cztery córki
otrzymały zwyczajne, solidne imiona, ojciec zaś dostał wolną rękę w wymyślaniu im przydomków. W
ten sposób ich pierwsze dziecko, urodzona podczas chicagowskiej jesieni Jillian została Jilly Season.
Niżej znajdowała się duża kolekcja fotografii Beatrice. Jilly lubiła być we wszystkim pierwsza, ale to
Birdie po-
8
CZTERY PORY ROKU
trafiła najwięcej osiągnąć. - Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje - powtarzał często ojciec, spoglądając
z dumą na swą drugą córkę, która, o czym wszyscy wiedzieli, była jego ulubienicą. Jilly twierdziła, że
jej młodsza siostra zastępuje mu syna, którego nie miał. Birdie była wysoką, mocno zbudowaną
dziewczyną obdarzoną przenikliwym umysłem i silnym duchem rywalizacji. Nawet imię - Birdie, czy
Ptaszek - wydawało się adekwatne do jej chłopięcej budowy.
Bill Season nazwał ją tak, ponieważ urodziła się na początku lata i demonstrowała nieposkromiony
apetyt, jak głodne pisklę w gnieździe. Wiele też potrafiła wywalczyć, pomyślała Rose, wędrując
wzrokiem po fotografiach. Pierwsza z nich przedstawiała ociekającą wodą szesnastolatkę,
która,
promieniejąc, przyciskała do piersi ogromne srebrne trofeum za drużynowe mistrzostwo stanu w
pływaniu. Oczywiście, Birdie była kapitanem drużyny. Na innych zdjęciach wygłaszała jakąś mowę
w imieniu swojej klasy, zdobywała - kolejne trofea w zawodach pływackich, lacrosse'u i w kon-
kursach wiedzy. Birdie z dyplomem akademii medycznej. Birdie w białych koronkach i tiulu u boku
przystojnego pana młodego, Dennisa, najważniejszego trofeum w jej życiu.
Kolejny fragment ściany w porównaniu do poprzedniego wydawał się prawie goły i Rose jak zwykle
poczuła zakłopotanie na myśl, że niewielka liczba fotografii odzwierciedla braki w jej własnym życiu.
Jilly była sławną modelką, podziwianą na okładkach czasopism w całej Europie; Birdie odnosiła
sukcesy jako lekarka, żona i matka. A ona co? Nie było tu ani fotografii z uroczystości w college'u, ani
promiennej panny młodej. Punktem centralnym było zdjęcie zrobione w dniu ukończenia szkoły
średniej, przedstawiające
[ Pobierz całość w formacie PDF ]