Modesitt L.E.Jr - Saga Recluce 02 - Wieze zachodzacego slonca, Modesit L E Jr
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
L. E. Modesitt Jr.
Wie¾e zachodz¸cego s²oîca
(The Towers of the Sunset)
Prze²o¾y²a Gra¾yna Motak
Czèä pierwsza
Mistrz Klingi
I
Widzisz, jak pasuj¸ do siebie fragmenty tej uk²adanki? Nie tylko te widoczne, jak
Wie¾e Zachodz¸cego S²oîca, ale i te niewidzialne, jak serce cz²owieka czy dusza maga.
Pewnie nie uwierzysz, ale tak w²anie uk²adaj¸ siè wzory, gdy¾ ka¾da jednostka podlega
w²asnym wzorom i musi siè z tym pogodziä.
Pani imieniem Megaera, o ile to jej prawdziwe miano, widzi wszystkie te wzory, choä
pomimo tego, co widzi i mðwi, pomimo ca²ej prawdy Legendy logika i wie¾e upadaj¸.
Logika doprawdy stanowi zbyt kruch¸ budowlè, aby wytrzymaä rzeczywistoä, ktðra musi
zawieraä zarðwno ²ad, jak i chaos, zw²aszcza kiedy czerî wspiera ²ad, a biel jest znakiem
chaosu.
Nawet logika musi skapitulowaä przed niezrozumieniem. Przed tymi, ktðrzy potrafi¸ siè
miaä w okowach, ktðrzy prze²amuj¸ chaos i ustanawiaj¸ ²ad, bardziej nawet ni¾ przed tak
zwanymi bogami i tymi, ktðrzy ich przyzywaj¸. Lub te¾ furiami, pod¸¾aj¸cymi za upad²ymi
anio²ami niebios.
Czy w Candarze by² jaki bðg? Czy anio²owie naprawdè zst¸pili na Dach wiata? Ile
prawdy tkwi w Legendzie?
Wzory nie dostarczaj¸ odpowiedzi, ale ka¾da historia musi siè gdzie zaczynaä, nawet
jeli jej pocz¸tek zdaje siè byä koîcem innej opowieci czy te¾ rodkiem jeszcze innego
eposu. Wzory nigdy te¾ nie ujawniaj¸ ca²ej historii, nie zwa¾aj¸c ani na mistrzðw ²adu, ani
chaosu. A co do Wie¾ Zachodz¸cego S²oîca...
Muzyk je widzia², wyrastaj¸ce ponad ostrymi szczytami na zachodzie. Kto jednak je
zamieszkiwa²?
Jeszcze jedno spojrzenie i ju¾ ich nie by²o. Zostawa²y tylko zawieszone wysoko
k²èbiaste chmury smagaj¸ce podnð¾a gðr biczami bogðw. W z²otym wietle poranka
strumyczki lodu spe²ni¸ zapowied gniewu...?
Co mðwi dom o swoim budowniczym? Miecz o swoim w²acicielu? Albo o tych,
ktðrzy przystaj¸, aby podziwiaä jedno i drugie?
Muzyk umiechn¸² siè przelotnie. Cð¾ jeszcze mðg² zrobiä? Mðg² zamieniä w muzykè
to, co widzia²y jego oczy, gdy bèdzie piewa² szeryfowi Westwind, w²adczyni Dachu
wiata, o Wie¾ach Zachodz¸cego S²oîca.
Kto jeszcze spogl¸da² na nie? Kto je zbudowa²? Anio²owie z niebios?
Muzyk zna² tylko odpowiedzi przynoszone przez muzykè i jego w²asne serce, a serce
k²ama²o, zimniejsze od strun gitary, ktðr¸ z sob¸ nosi². Wystarczy rzec, ¾e zamek zwie siè
Westwind... a zosta² zbudowany przez dawno nie¾yj¸c¸ kapitan zwan¸ Ryb¸, ktðra
przyby²a na szybkich okrètach niebios. Wiele lat pðniej syn jej cðrki... ale to ju¾ inna
opowieä, ktðra dopiero nadejdzie.
II
Wycofaj kontrolè Westwind nad Westhorns, a Sarronnyn i Suthya upadn¸ niczym
przejrza²e jab²ka.
Jeli dobrze sobie przypominam, takie mylenie kosztowa²o prefekta Gallos wièksz¸
czèä jego wojska.
Do diaska! Nie rozmawiamy o armiach. Chudy jak szkielet cz²owiek w bieli
wycelowa² palec w gðrè, a na jego m²odzieîczej twarzy pojawi² siè umiech. Mðwimy
o mi²oci.
Co mi²oä ma wspðlnego z wycofaniem Westwind?
Pos²a²em do Westwind Werlynna. Pos²uchaj, jak to brzmi. Werlynn do Westwind.
Ale... w jaki sposðb? Werlynn nigdy tam nie bywa; jego muzyka niszczy dzie²o
bia²ego bractwa. Co...
I to jest w²anie pièkne. Jedno ma²e zaklècie... aby siè upewniä, ¾e przyprowadzi
syna szeryfa... najpierw. I to nawet zaklècie wzmocnione ²adem.
Nigdy nie lubi²e Werlynna, prawda? Od kiedy...
Nie w tym rzecz. Problemem jest szeryf. Pomyl tylko... pomyl... jest kobiet¸. Nie
zabije swego pierworodnego, czy to bèdzie ch²opiec, czy Legenda.
Wydajesz siè tego pewien. Ale ona nie ma dzieci, ani nawet ma²¾onka.
Werlynn siè tym zajmie.
Jeli nawet, to minie du¾o czasu.
Mamy czas. Trakt przez Easthorns jeszcze nie jest gotowy.
Drugi mè¾czyzna potrz¸sn¸² g²ow¸, ale nie odezwa² siè wiècej.
III
Gitarzysta uderza² w struny uporz¸dkowan¸, niemal marszow¸ kadencj¸. Doskonale
precyzyjne nuty i czyste tony. Nie piewa². Jedno spojrzenie, podkrelone przelotnym
b²yskiem wiat²a z kamiennego siedziska na rodku sali, wycie²anego czarn¸ poduszk¸,
powstrzyma²o gitarzystè. Sk²oni² g²owè ku kobiecie.
Wybacz, wasza mi²oä.
G²os by² rðwnie melodyjny jak dwièk strun, przywo²uj¸cy na myl mroczne lato, ktðre
mia²o dopiero nadejä do Westwind, takie samo jak zawsze od wiekðw, od czasu jego
powstania.
Byä mo¾e powiniene rozwa¾yä podrð¾ do Hydolaru czy choäby Fairhaven.
Byä mo¾e powinienem, skoro sobie tego ¾yczysz. Jego oczy pociemnia²y, kiedy
spojrza² w stronè ch²opca. Srebrnow²osy berbeä oparty o kamienn¸ porècz krzes²a
z zielon¸ poduszk¸ zerkn¸² na srebrnow²osego gitarzystè, a potem na czarnow²os¸ kobietè
i z powrotem na muzyka.
Zagraj jeszcze jedn¸ pieî lata rozkaza²a.
Jak sobie ¾yczysz.
Kiedy nuty sp²ynè²y ze strun gitary, niewidoczny ogieî wyp²oszy² ch²ðd z kamiennych
cian komnaty i nawet oddech gitarzysty nie parowa² ju¾ w mrocznym popo²udniu nie
koîcz¸cej siè zimy Westhorns. Malec obserwowa² nuty wznosz¸ce siè w powietrze ze strun
gitary, puci² kamienne oparcie i chwyci² pojedynczy fragment, kiedy porècz wymknè²a mu
siè z r¸k.
Ani kobieta, ani gitarzysta nie zwrðcili uwagi na jego nag²y upadek na szary granit obok
krzes²a. Nie zauwa¾yli rðwnie¾ z²otego lnienia w rð¾owej pi¸stce, ani jak dziecko odwraca
siè, aby przyjrzeä siè wiat²u. Nie dostrzegli te¾ wilgotnych oczu, kiedy z²oto wymknè²o siè
z zaciniètej r¸czki, choä tak bardzo uwa¾a².
Zaciskaj¸c usta, dziecko o pulchnych nð¾kach prostowa²o siè z wysi²kiem, a¾ stanè²o
przy swoim krzele, i raz jeszcze siègnè²o r¸czkami w stronè ²adu ukrytego za dwièkami,
ktðre widzia²o i s²ysza²o. Ale pieî lata dobieg²a koîca, a z oczu gitarzysty nie sp²ynè²a ani
jedna ²za.
Za szarymi granitowymi murami zawodzi² wiatr i... znowu... spad² nieg.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]