Morgan Sarah - Nie poślubię milionera,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Sarah MorganNie poślubię milioneraTłumaczenieJan KabatROZDZIAŁ PIERWSZYLily naciągnęła kapelusz, by osłonić oczy przed gorącym greckim słońcem, i łyk-nęła wody z butelki. Usiadła na spieczonej ziemi, podczas gdy jej przyjaciółkaoczyszczała z grudek ziemi starannie oznaczony fragment rowu.‒ Jeśli kiedykolwiek wspomnę o miłości, możesz mnie tu zakopać.‒ To komora grzebalna. Wrzucę cię tam, jeżeli chcesz.‒ Wspaniały pomysł. „Tu spoczywa Lily, która strawiła życie na studiowaniu dzie-jów gatunku ludzkiego i nie potrafiła zrozumieć mężczyzn”.Spojrzała ponad ruinami starożytnego miasta Aptery. Za ich plecami połyskiwałow upale piękno Gór Białych, a przed nimi rozciągał się migotliwy błękit Morza Kre-teńskiego.Brittany usiadła i otarła pot z czoła.‒Przestań się zadręczać. Ten facet to kłamliwy szczur. – Zerknęła ku grupiemężczyzn pogrążonych w rozmowie. – Na szczęście leci jutro do Londynu do swojejżony. Niech Bóg ma w opiece tę kobietę.‒ Nie wypowiadaj słowa „żona”. Czuję się koszmarnie.‒ Powiedział ci, że jest singlem. To on kłamał. Jutro już nie będziesz musiała naniego patrzeć, a ja nie będę miała ochoty go zabić.‒ A jeśli ona się dowie i zechce się rozwieść?‒ Będzie miała szansę życia z kimś lepszym. Zapomnij o nim.Jak mogła zapomnieć, skoro wciąż o tym myślała?Czy tak bardzo pragnęła znaleźć kogoś wyjątkowego, że zignorowała znaki wi-doczne gołym okiem?‒ Planowałam naszą przyszłość. Mieliśmy w sierpniu objechać wyspy greckie. Za-nim wyjął z portfela zdjęcie rodzinne zamiast karty kredytowej. Te tulące się do nie-go dzieciaki. Jak mogłam popełnić tak koszmarny błąd w ocenie? Rodzina jest dlamnie świętością. Mając do wyboru rodzinę albo pieniądze, za każdym razem wy-brałabym rodzinę. – Przyszło jej do głowy, że brakuje jej jednego i drugiego. – Niewiem co gorsze: że w ogóle mnie nie znał czy że porównałam go ze swoją listą i wy-dał mi się doskonały.‒ Z listą?‒Próba zachowania obiektywności. – Pomyślała o emocjonalnym ugorze, jakimbyła jej przeszłość, i doznała poczucia porażki. Czy tak miała wyglądać jej przy-szłość? – Kiedy bardzo się kogoś pragnie, może to zakłócić proces podejmowaniadecyzji. Znam podstawowe cechy, jakimi musi się odznaczać mężczyzna, żeby za-pewnić mi szczęście. Nie umawiam się z nikim, kto nie spełnia trzech warunków.‒ Duży portfel, duże ramiona i duży…‒ Nie! Jesteś okropna. – Lily się jednak roześmiała. – Po pierwsze musi być czuły.Po drugie musi być uczciwy, choć nie wiem, jak to sprawdzić. Myślałam, że profesorAshurst też taki jest. Nie mówię już o nim „David”. – Zerknęła na archeologa, któryją olśnił. – Masz rację. To kłamliwy drań.‒ Nazwałam go kłamliwym szczu…‒ Nigdy nie wypowiem tego słowa.‒ Powinnaś. Ma moc terapeutyczną. Ale nie mówmy o nim. Profesor Dupek to jużhistoria, jak wszystko, co wykopujemy. Co jestem numerem trzecim na twojej liście?‒ Wiara w wartości rodzinne. Teraz wiem, dlaczego mnie zmylił. Bo już miał ro-dzinę. Moja lista ma wyraźną skazę.‒ Nie. Potrzebny ci jest bardziej wiarygodny test na uczciwość. I może powinnaśdodać do tej swojej listy określenie „singiel”. Musisz się odprężyć. Przestań szukaćtrwałego związku i zabaw się.‒ Mówisz o seksie? Nic z tego. Muszę być w facecie zakochana, żeby z nim sy-piać. Jedno z drugim jest w moim przypadku nierozerwalnie związane. A w twoim?‒Seks to seks, miłość to miłość. Jedno jest przyjemnością, drugiego należy zawszelką cenę unikać.‒ Ja tak nie myślę. Coś ze mną nie tak.‒Wręcz przeciwnie. To nie zbrodnia pragnąć związku. Oznacza po prostu, żeczęsto łamiesz sobie serce. – Brittany odsunęła włosy z czoła. – Co za upał, a jesz-cze nie ma dziesiątej.‒ To lato, w dodatku Kreta.‒ Dałabym wszystko za kilka godzin spędzonych w domu. Nie jestem przyzwycza-jona do takiej pogody.‒ Całe lato kopiesz nad Morzem Śródziemnym.‒ I jęczę każdego dnia.Brittany wyciągnęła nogi, a Lily poczuła ukłucie zazdrości.‒ Wyglądasz w tych szortach jak Lara Croft. Niesamowicie.‒ Za dużo łażenia w poszukiwaniu pradawnych reliktów. Posłuchaj, nie myśl wię-cej o tym facecie. Wybierz się z nami wieczorem na oficjalne otwarcie nowego dzia-łu muzeum archeologicznego, a potem spenetrujemy bar na wybrzeżu. Profesoratam nie będzie, więc zapowiada się wspaniały wieczór.‒ Nie mogę. Rano dzwonili z agencji zatrudnienia i zaproponowali mi sprzątanie.‒ Jesteś magistrem archeologii. Po co ci te fuchy?‒ Muszę spłacić studia. Zresztą uwielbiam sprzątać. To mnie odpręża.‒ Uwielbiasz?!‒Nie ma to jak doprowadzić czyjś dom do porządku, choć szkoda, że wypadłoakurat dzisiaj. Na pewno świetnie bym się z wami bawiła, ale skupię się na pienią-dzach. Płacą ekstra. Sytuacja awaryjna.‒ Sprzątanie to sytuacja awaryjna?‒Czasem. Właściciel postanowił nagle wrócić. Większość czasu spędza w Sta-nach. Wyobrażasz sobie? Ktoś jest tak bogaty, że nie potrafi się zdecydować, w któ-rej posiadłości chce nocować?‒ Jak się nazywa?‒ Nie wiem. Ochrona wpuści nas o wyznaczonej porze, a cztery godziny późniejmoje konto powiększy się o znaczną sumę.‒ Cztery godziny? Co to, pałac minojski?‒ Willa. Mam dostać plan parteru. I nie wolno mi robić kopii.‒ Plan parteru? – Brittany omal nie zachłysnęła się wodą. – Zaintrygowałaś mnie.Mogę iść z tobą?‒ Jasne… sprzątanie czyjejś łazienki jest o wiele bardziej ekscytujące niż koktajlna tarasie muzeum, kiedy nad Morzem Egejskim zachodzi słońce.‒ To Morze Kreteńskie.‒ Geograficznie wciąż Egejskie, ale tak czy owak zamiast iść na przyjęcie, będęczyściła podłogę. Czuję się jak Kopciuszek. A ty? Zamierzasz kogoś poznać i rozbu-dzić uśpione życie miłosne?‒ Nie mam życia miłosnego, tylko seksualne, które na szczęście nie jest uśpione.‒ Może masz rację. Muszę wykorzystywać mężczyzn erotycznie zamiast trakto-wać każdy związek poważnie. Byłaś jedynaczką? Nie chciałaś mieć rodzeństwa?‒Nie, ale dorastałam na małej wyspie. To tak, jakby się żyło w dużej rodzinie.Wszyscy o wszystkim wiedzieli.‒ Miałaś szczęście. Ja byłam chorowitym dzieckiem i nikt nie mógł długo ze mnąwytrzymać. Cierpiałam na koszmarną egzemę, zawsze chodziłam w bandażach.Nikt nie chciał dzieciaka, któremu coś dolega.‒ Jezu, Lily, rozdzierasz mi serce, a nie jestem sentymentalna.‒ Zapomnij o tym. Powiedz mi o swojej rodzinie.Uwielbiała słuchać takich historii. Przypominały jej barwny sweter, którego splotyzapewniały ciepło i chroniły przed chłodnymi wichrami życia.‒ Jesteśmy normalną amerykańską rodziną. Rodzice rozwiedli się, kiedy miałamdziesięć lat. Mama nienawidziła życia na wyspie. W końcu wyszła ponownie za mążi przeniosła się na Florydę. Tata był inżynierem i całe życie pracował na platfor-mach wiertniczych. Mieszkałam z babcią na Puffin Island.‒ Była ci bliska?‒ Bardzo. Umarła kilka lat temu, ale zostawiła mi chatę nad morzem, żebym mia-ła dokąd wracać. – Wsunęła łopatkę w ziemię. – Babcia nazwała ten dom DomemRozbitka. Mówiła, że jest dla ludzi zagubionych w życiu, nie na morzu. Wierzyła, żema uzdrawiającą moc.‒ Chętnie spędziłabym tam miesiąc. Muszę się uzdrowić.‒ Czuj się zaproszona.‒ Może skorzystam. Wciąż nie wiem, co robić z sierpniem.‒Wiesz, czego ci potrzeba? Seksu. Dla samej przyjemności, bez tych uczucio-wych bzdur.‒ Nie znam takiego. Zawsze się zakochiwałam.‒Więc znajdź sobie kogoś, w kim nie mogłabyś się nigdy zakochać. Kogoś, ktozna się na sprawach łóżkowych. Nie będziesz niczym ryzykować. – Urwała, kiedyzbliżył się do nich Spyros, archeolog z miejscowego uniwersytetu. – Odejdź, Spy, torozmowa dziewczyn.‒ Jak myślisz, dlaczego się do was przyłączam? To bardziej interesujące niż roz-mowa, którą przed chwilą prowadziłem. – Podał Lily puszkę coli dietetycznej. – Tonieudacznik.‒ Wiem. Otrząsnę się z tego.Kucnął obok niej.‒ Mam ci pomóc? Słyszałem coś o seksie. Jestem do usług.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]