Moja wielka milosc e 03ic

Moja wielka milosc e 03ic, e

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->MIREK KONIECZNYMOJA WIELKAMIŁOŚĆTRYLOGIA NARKOMAŃSKAKup książkęMIREK KONIECZNY: MOJA WIELKA MIŁOŚĆ3© Copyright by Mirek Konieczny & e-bookowoNa okładce Mirek KoniecznyProjekt serii i grafika:Paweł ZapendowskiISBN 978-83-7859-053-8Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowowww.e-bookowo.plKontakt:wydawnictwo@e-bookowo.plPatronat medialnyWszelkie prawa zastrzeżone.Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całościbez zgody wydawcy zabronioneWydanie I 2012www.e-bookowo.plKup książkęMIREK KONIECZNY: MOJA WIELKA MIŁOŚĆ4IByło to podczas pierwszej zimowej sesji na uczelni. Miałemzdawać wspólnie z całym rokiem (115 kobiet, 24 facetów) eg-zamin z ekologii. Z domu wyszedłem w stanie nietrzeźwym,ponieważ odbywał się u mnie zlot hippisowski. Byłem w do-skonałym nastroju, bo i przynapity i świetnie przygotowany.Obserwowałem, stojąc na pierwszym piętrze przed salą wy-kładową, mecz bokserski w rękawicach między Robertem Ry-bą (waga półciężka) a Markiem Łoikiem (waga piórkowa), gdynagle ONA spłynęła po schodach z drugiego piętra. Była nie-winna jako ta lilija. Ubrana w granatową spódnicę i białąbluzkę z haftowanym kołnierzykiem. Jej zadziorną twarz, wą-ską, szczupłą, z garbatym nosem, uzupełniała kosa popiela-tych włosów związanych w warkocz do pupy. Oderwałem sięod walki i obserwowałem to cudowne zjawisko, gdy ona wta-piała się w tłum huczącej od rozmów gawiedzi. Byłem zafa-scynowany, chociaż byłem wtedy w związku z trzema innymidziewczynami, nie wiedziałem jeszcze, że oto spotkałem naswej drodze moje przeznaczenie na całe życie.www.e-bookowo.plKup książkęMIREK KONIECZNY: MOJA WIELKA MIŁOŚĆ5IIMiałem wtedy zajęcia z języka rosyjskiego. Przyszedłem nanie pijany ze Skulską. Usiadłem w tylnej ławce i obserwowa-łem z rozbawieniem przebieg lektoratu. Nauczycielka – star-sza, sympatyczna pani odczytywała listę obecności. Przeszłamoje nazwisko i dotarła do litery P. W końcu wyczytała na-zwisko Poleski. Wtedy odezwała się ona:– Jestem.Rusycystka podniosła okulary znad listy i zdziwiona zapy-tała:– To jest pan czy pani?– To ja – odpowiedziała wdzięcznym głosem moja naj-większa miłość.– Jak to? – zapytała nauczycielka.– No to ja, Artemida.„Piękne imię” – powiedziałem sobie. W końcu, przeszliśmydo samego lektoratu. Czytaliśmy i tłumaczyli teksto Liewjenguku (Leeuwenhoek’u), szto pad jewo mikroskopamcziastoczki mudi zasziewielilis (cząsteczki mętów poruszyłysię) i szto eto była tufielka (i to był właśnie pantofelek). Na-prany alkoholem szybko znudziłem się całym tym tłumacze-niem, wstałem, powiedziałem głośno: – Skulska, wychodzimy– i wychodząc trzasnąłem drzwiami tak, że rozbiłem szybęwww.e-bookowo.plKup książkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kazimierz.htw.pl